Wygląda na to, że po chwilowym spięciu muskulatury i gruczołów jadowych przyszło opamiętanie z rozluźnieniem. To dobry i zdrowy stan, cieszę się.
Na marginesie - nie do końca akurat tego drobnego konfliktu z eskalacją, szczęśliwie zdechło bez ofiar, to ogólne takie refleksje, choć a propo, lecz proszę nie brać tego do siebie - myślę sobie:
- Czy wpisy forumowe wyrażające sprzeciw i niechęć wobec poglądów i opinii prezentowanych przez innych uczestników dyskusji są uprawnione?
- Tak. Są dozwolone z zastrzeżeniem, że w sytuacjach istotnych rozbieżności stanowisk i kategorycznie wobec idei, nigdy zaś wobec osoby je głoszącej, a bezwarunkowo już z zachowaniem nakazu i pamięci o tym, że nie występują nigdy i nigdzie okoliczności wyłączające bezwarunkowe stosowanie zasad cywilizacji, kultury, poprawnych form towarzyskich, dyplomacji czy jak to kto zechce określić.
- Czy jakieś szczególne okoliczności w toku dyskusji pozwalają zawiesić nakazy reguł grzeczności, oględnych form wysławiania się i unikania choćby śladowego znieważania oponenta jako wyraz emocji dyskutantów? Jeżeli tak, to jakie?
- Nie, żadne, nigdy i to bezwarunkowo. W każdej sytuacji, forumowej czy życiowej, zachowanie takie jest niehonorowe i hańbiące. Za nasze zachowania, formy i maniery odpowiadamy wyłącznie my sami i to bez względu na okoliczności. Inaczej mówiąc, czyń co konieczne, a maniery zachowuj zawsze, przed, w trakcie i po.
---------- Post dodany o 04:18 ---------- Poprzedni post o 23:21 ----------
To uświadamianie ma miejsce w wielu wypowiedziach Racjonalnego.
Ogólnie w kwestii uświadamiania w wątku, w którym każdy teoretycznie powinien móc, co mu dusza nakaże.
Wnoszę o nie uciszanie kolegi R, bo akurat w tym wątku wolno mu, co zechce (chyba że przesadzi, to już go moderacja okiełzna), a kogo męczą czy drażnią jego wpisy, temu czarne okulary do czytania, przywilej spierania się do grobowej deski lub ewentualnie prawo do wzgardliwego milczenia.
Czytam wątek i widzę opinie, zdania, spojrzenia, punkty widzenia, a nawet jakby ideologie lub ich przebłyski. Fenomen uświadamiania być może następuje w wypadku osób, które z jakimiś z prezentowanych treści czy idei nie spotkały się dotąd i przeżywają szok poznawczy (takie szoki nie są złem, życzę takich jak najwięcej).
Nie uściślono, co to takiego to uświadamianie jest... Przyjmę, że rozumiem i podłożę pod uświadamianie to, co przez to rozumiem. Wolno mi, bo nie zdefiniowano i nie podam, jak to rozumiem, skoro nie trzeba

.
Ale jak to jest z tym uświadamianiem (czym by nie było i na czym by nie polegało)? Kiedy odpowiada za nie świadomy autor tekstu, a kiedy ono następuje bezwiednie, w wyniku zderzenia niewinnego, naiwnego czytelnika-ofiary z koncepcjami, opiniami, wnioskami które może przemeblowują mu myślenie, zarażają go wirusem zwątpienia, niweczą jego błogi spokój i równowagę poglądową?
Czy dobrze rozumiem, że przydałby się tu winny, sprawca jakiś niegodziwy, kozioł jakiś ofiarny do włożenia na niego brzemienia przewin i grzechu, następnie hej! kopniakami go wygnać na pustynię, niech sczeźnie tam w męce, my zaś pozostaniemy odtrefnieni, czyści i milusi w oczach naszych swojskich, bezpiecznych wzorów intelektualnych. O to chodzi?
Skąd bierze się wrażenie, że ktoś nas próbuje uświadamiać czy też "prawdować" (K. Vonnegut, "Syreny z Tytana", wolno nie znać)?
Zawsze istnieje ryzyko przy wygłaszaniu, formułowaniu, przekazywaniu poglądów, przemyśleń, doświadczeń, wniosków o czymkolwiek komukolwiek i kiedykolwiek. A już szczególnie gdy następuje to wobec nieznanego i niewiadomego odbiorcy, jak to ma miejsce na forum publicznym. Jest to ryzyko z jednej strony zostania niezrozumianym czy też nie współgrania z odbiorcy "językiem odbioru", tu mam na myśli poziom i osobisty styl werbalizacji przekazywanych treści, a z drugiej strony ryzyko własnej nieudolności lub przynajmniej większej czy mniejszej czasowej czy trwałej niezdolności do właściwego precyzyjnego i zrozumiałego wyrażenia zamierzonego komunikatu. Gdy widzi się rozmówcę, następuje automatyczne dostosowanie się do niego, korekta w locie argumentów, języka, powtarza się trudniejszą myśl w inny sposób raz i ponownie, póki nie błyśnie mu w oczach zrozumienie, jest to bardzo powikłana i trudna do opisania interakcja.
A my tu tego podglądu nie mamy i komunikujemy w ciemno, może doczyta, może przemyśli (tak zdarza się, ale nie jest to wcale regułą i stąd może biorą się niektóre powtórzenia w odrębnych wpisach, zrozumiałe, bo trudno się nie frustrować).
Dodatkową komplikacją jest, że przekazując jakąś przemyślaną skomplikowaną treść, jakiś wyrobiony pogląd, nie da się dzielić się tym, co ma się w tej stworzonej przez siebie strukturze czy architekturze myślowej za pewne i sprawdzone jednocześnie oddzielając to, co pozostaje wątpliwe i wymagające ewentualnej korekty czy weryfikacji. Część wyrażonych w tym wątku poglądów posiada takie pięty achillesowe i z faktu, że nie wszystko pozostaje doskonale spójne nie wynika od razu brak uzasadnienia dla bronionej tezy czy jej fałsz.
Nie jest też chyba niewłaściwe czy naganne, że ktoś przedstawia na jakąś sprawę pogląd własny, osobisty, po swojemu i tak, jak go rozumie?
Czy należy się z poglądami kolegi R. bezwarunkowo zgadzać? A to już jak serce i rozum każą, zależy od indywidualnego serca i rozumu, one nie występują w jednym formacie czy standardzie. Z pewnością jego prawo prezentować swe poglądy, choćby mu zarzucano namolne uświadamianie, które może zdarza się, lecz dozwolone jest i nie jest wcale takie namolne. Można bardziej.
A użytkownikom forum służy prawo wzajemnego prostowania krzywych poglądów, polemiki, dyskusji i argumentacji.
Lub ignorowania nie smakujących wpisów.