Jest zima. Grudzień. Okres przedświąteczny. Na ferie przyjeżdża sąsiadka - studentka. Bardzo miła i sympatyczna osoba, jednakowoż słoń nadepnął jej na ucho. Nie widziała od dawna swojego pianina więc musiała sobie pograć, jak łatwo się domyślić, kolędy. Jestem bardzo wyrozumiały. Jednak grać do 24 (nie mając talentu Możdżera) to lekka przesada. Wpadłem na równie szatański pomysł (czego teraz się wstydzę) i postanowiłem, że sąsiadka powinna posłuchać na dzień dobry (zaraz po 6-tej) kolędowania zespołu Mazowsze. Zrozumiała.
Innych sąsiadów pokój "dzienny" jest za cienką ścianą naszej sypialni. Starsze przygłuche małżeństwo. Do późnych godzin nocnych oglądają programy publicystyczne. Ja z małżonką jesteśmy skazani na ich słuchanie. Najpierw grzecznie dzwoniłem z prośbami. Następnie bawiłem się telefonem "puszczając" kilka sygnałów. Słyszę za ścianą: "stary, ścisz telewizor, chyba ktoś dzwoni".
Innych sąsiadów pokój "dzienny" jest za cienką ścianą naszej sypialni. Starsze przygłuche małżeństwo. Do późnych godzin nocnych oglądają programy publicystyczne. Ja z małżonką jesteśmy skazani na ich słuchanie. Najpierw grzecznie dzwoniłem z prośbami. Następnie bawiłem się telefonem "puszczając" kilka sygnałów. Słyszę za ścianą: "stary, ścisz telewizor, chyba ktoś dzwoni".

Skomentuj