Kolumny te popełniłem jakiś rok temu, ale dopiero teraz zdecydowałem się na publikację, po wnikliwych odsłuchach i testach.
Jak już część widzi są to skrzynki ze starych Tonsili. Trafiły do mnie w stanie totalnego rozkładu i nieładu. Ich objętość to ok. 23 litry. Tak się dobrze wtedy złożyło, że miałem na stanie jednego EW-80. Symulacją wskazywała, że w tych 23 litrach dobrze by sobie radził, więc postanowiłem spróbować.
Na początek całe kolumny wyszlifowałem cienkim papierem ściernym i pomalowałem czarnym sprayem. Wiem że to niezbyt oryginalne, ale nie będę się rozpieszczał z najtańszym Alfredem, chociaż wtedy wierzyłem jeszcze, że da się z na Alfredach dużo zrobić. Wtedy było jeszcze stare forum i wszyscy na tym robili,no prawie :)
Następnie wszystkie kanty w środku zakleiłem ciekłym plastikiem. Od znajomego skompletowałem przełączniki i obudowę na soprany.
Problem pojawił się przy basie. Były 2 wersje kolumn, z cienkim pierścieniem i grubym. Moje były z grubym, ale miałem tylko jeden. Kumpel miał wytoczyć 2 takie same, ale wziął ten jeden i... ZNIKNĄŁ. A bez tego pierścienia Alfred wpadał cały do obudowy!!
Zacząłem pomniejszać otwór na niskotonowca w taki sposób, że ze starych płyt odrywałem tę część miękkiego drewna, zaginałem i przybijałem powoli gwózdkami na całym okręgu. Tak 2 warstwy i 3 ze starej wykładziny. Szkoda, ze nie mogę tego pokazać, ale nie ciało mi się rozkręcać kolumny, Jak będą prośby to uczynię to.
Gdy Alfred już leżał dobrze to okazało się, ze zaczepy pasują w sam raz na dziury, które przedtem były przeznaczone na pierścień. W ten sposób sam głośnik nie jest przykręcony, a trzyma go cała maskownica. Dodatkowo żeby wyeliminować świszczenie między obudową a głośnikiem podkleiłem go od dołu uszczelka. Może wygląda niezbyt, ale z założonymi maskownicami to i tak nie gra roli, a grunt, że nic nie świszczy.
Sopran to najtańszy piezzo. Miałem kiedyś zamiar go wymienić na kopułkę, ale już wiem, że nie warto do Alfreda. W zaciszu powstają nowe STX, ale to temat na inny post....
Wysokotonowy za nic nie chciał pasować do posiadanej plastikowej obudowę, więc został tam przyklejony i owinięty szczelnie taśmą klejąca, bo ciśnienie było tak duże, że wiało dosyć porządnie. Nie można było stać z otwartymi oczami. Po uszczelnieniu wszystkiego i zmontowaniu.... Acha. Zwrotnica dwudrożna, 12 dB, podział na 4,5 kHz.
Pierwszy odsłuch był........ ZNAKOMITY. Byłem strasznie dumny z siebie, że mam swoje własne kolumny.
Po roku użytkowania stwierdzam, że nie schodzą zbyt nisko (-3 dB 50Hz), napędzanie Diorą WS354 wytrzymują max 20 W. Za to twarda membrana EW sprawia, że jak słuchać w pokoju obok, to grają jak małe estradówki, brak jednak tych niższych rejestrów, szybko tracą efektywność i potrafią „zacharczeć”. Myślę, że to max, ile da się wyciągnąć z tego głośnika.
Pisałem dlatego, że wciąż jest on dosyć popularny, więc przestrzegam; KUP LEPIEJ STX, NIŻ ŁADOWAC SIĘ W ALFREDA!! Chyba że do auta...
a oto zdjęcia:

Jak już część widzi są to skrzynki ze starych Tonsili. Trafiły do mnie w stanie totalnego rozkładu i nieładu. Ich objętość to ok. 23 litry. Tak się dobrze wtedy złożyło, że miałem na stanie jednego EW-80. Symulacją wskazywała, że w tych 23 litrach dobrze by sobie radził, więc postanowiłem spróbować.
Na początek całe kolumny wyszlifowałem cienkim papierem ściernym i pomalowałem czarnym sprayem. Wiem że to niezbyt oryginalne, ale nie będę się rozpieszczał z najtańszym Alfredem, chociaż wtedy wierzyłem jeszcze, że da się z na Alfredach dużo zrobić. Wtedy było jeszcze stare forum i wszyscy na tym robili,no prawie :)
Następnie wszystkie kanty w środku zakleiłem ciekłym plastikiem. Od znajomego skompletowałem przełączniki i obudowę na soprany.
Problem pojawił się przy basie. Były 2 wersje kolumn, z cienkim pierścieniem i grubym. Moje były z grubym, ale miałem tylko jeden. Kumpel miał wytoczyć 2 takie same, ale wziął ten jeden i... ZNIKNĄŁ. A bez tego pierścienia Alfred wpadał cały do obudowy!!
Zacząłem pomniejszać otwór na niskotonowca w taki sposób, że ze starych płyt odrywałem tę część miękkiego drewna, zaginałem i przybijałem powoli gwózdkami na całym okręgu. Tak 2 warstwy i 3 ze starej wykładziny. Szkoda, ze nie mogę tego pokazać, ale nie ciało mi się rozkręcać kolumny, Jak będą prośby to uczynię to.
Gdy Alfred już leżał dobrze to okazało się, ze zaczepy pasują w sam raz na dziury, które przedtem były przeznaczone na pierścień. W ten sposób sam głośnik nie jest przykręcony, a trzyma go cała maskownica. Dodatkowo żeby wyeliminować świszczenie między obudową a głośnikiem podkleiłem go od dołu uszczelka. Może wygląda niezbyt, ale z założonymi maskownicami to i tak nie gra roli, a grunt, że nic nie świszczy.
Sopran to najtańszy piezzo. Miałem kiedyś zamiar go wymienić na kopułkę, ale już wiem, że nie warto do Alfreda. W zaciszu powstają nowe STX, ale to temat na inny post....
Wysokotonowy za nic nie chciał pasować do posiadanej plastikowej obudowę, więc został tam przyklejony i owinięty szczelnie taśmą klejąca, bo ciśnienie było tak duże, że wiało dosyć porządnie. Nie można było stać z otwartymi oczami. Po uszczelnieniu wszystkiego i zmontowaniu.... Acha. Zwrotnica dwudrożna, 12 dB, podział na 4,5 kHz.
Pierwszy odsłuch był........ ZNAKOMITY. Byłem strasznie dumny z siebie, że mam swoje własne kolumny.
Po roku użytkowania stwierdzam, że nie schodzą zbyt nisko (-3 dB 50Hz), napędzanie Diorą WS354 wytrzymują max 20 W. Za to twarda membrana EW sprawia, że jak słuchać w pokoju obok, to grają jak małe estradówki, brak jednak tych niższych rejestrów, szybko tracą efektywność i potrafią „zacharczeć”. Myślę, że to max, ile da się wyciągnąć z tego głośnika.
Pisałem dlatego, że wciąż jest on dosyć popularny, więc przestrzegam; KUP LEPIEJ STX, NIŻ ŁADOWAC SIĘ W ALFREDA!! Chyba że do auta...
a oto zdjęcia:






Skomentuj