Mam wrażenie, że nadal nie padła satysfakcjonująca odpowiedź na pytanie:
Jak to jest z tym przepływem prądu przez kondensator?
Spróbuję to w kilku słowach wyjaśnić, mam nadzieję, ze będzie to strawne :-)
W każdym materiale jest zasadniczo tyle samo elektronów naładowanych ujemnie co protonów naładowanych dodatnio. Dzięki temu materiały na zewnątrz nie wykazują żadnej "samoistnej" elektryczności (chyba, ze je do tego jakoś zmusimy :-) )
W metalach (przewodach) elektrony mają taka właściwość, ze mogą swobodnie poruszać się po całej objętości metalu.
elektrony nawzajem się odpychają, a przyciągają się z protonami.
Elektrony ponieważ są naładowane, więc reagują na pole elektryczne, które je "popycha" od ujemnego do dodatniego bieguna pola elektrycznego.
prąd to po prostu uporządkowany ruch elektronów (podobnie jak prąd wody w rzece)
No i teraz dochodzimy do kondensatora.
Oczywiście elektrony nie mogą przepłynąć przez dielektryk. On nie przewodzi prądu i basta.
Ale gdy podłączamy do kondensatora napięcie, to między okładkami kondensatora powstaje pole elektryczne. I to pole elektryczne powoduje to, że elektrony są przyciągane do jednej krawędzi okładki kondensatora i zaczynają się tam gromadzić (w nadmiarze w stosunku do ilości nieruchomych protonów - to właśnie jest ten zgromadzony ładunek ujemny), a po drugiej stronie są odpychane od krawędzi okładki kondensatora i jest ich niedomiar w stosunku do protonów, czyli można powiedzieć, że jest tam więcej (+) niż (-) czyli "zgromadził się" ładunek dodatni (choć tak naprawdę to ubyło ładunku ujemnego - jak pamiętamy tylko elektrony są ruchliwe). Oczywiście "uciekające" elektrony z jednej okładki to nie są te same, które się zgromadziły na drugiej okładce, ale jest ich dokładnie tyle samo. Te "uciekające elektrony to właśnie prąd płynący przez druga nóżkę kondensatora. Oczywiście każdy uciekający elektron powoduje powiększenie różnicy w ilości elektronów między okładkami, co przeciwdziała dalszemu "gromadzeniu się" oraz "ucieczce" i po pewnym czasie siły równoważą się i prąd przestaje płynąć. No chyba, ze zmienimy napiecie na kondensatorze, wówczas elektrony zaczną albo dalej się gromadzić, albo "wracać" i prąd znów popłynie.
Jak to jest z tym przepływem prądu przez kondensator?
A mógłbyś mi powiedzieć skąd konkretnie się bierze prąd na drugiej elektrodzie?Bo chyba nie przeskoczy sobie z jednej okładki na drugą.
W każdym materiale jest zasadniczo tyle samo elektronów naładowanych ujemnie co protonów naładowanych dodatnio. Dzięki temu materiały na zewnątrz nie wykazują żadnej "samoistnej" elektryczności (chyba, ze je do tego jakoś zmusimy :-) )
W metalach (przewodach) elektrony mają taka właściwość, ze mogą swobodnie poruszać się po całej objętości metalu.
elektrony nawzajem się odpychają, a przyciągają się z protonami.
Elektrony ponieważ są naładowane, więc reagują na pole elektryczne, które je "popycha" od ujemnego do dodatniego bieguna pola elektrycznego.
prąd to po prostu uporządkowany ruch elektronów (podobnie jak prąd wody w rzece)
No i teraz dochodzimy do kondensatora.
Oczywiście elektrony nie mogą przepłynąć przez dielektryk. On nie przewodzi prądu i basta.
Ale gdy podłączamy do kondensatora napięcie, to między okładkami kondensatora powstaje pole elektryczne. I to pole elektryczne powoduje to, że elektrony są przyciągane do jednej krawędzi okładki kondensatora i zaczynają się tam gromadzić (w nadmiarze w stosunku do ilości nieruchomych protonów - to właśnie jest ten zgromadzony ładunek ujemny), a po drugiej stronie są odpychane od krawędzi okładki kondensatora i jest ich niedomiar w stosunku do protonów, czyli można powiedzieć, że jest tam więcej (+) niż (-) czyli "zgromadził się" ładunek dodatni (choć tak naprawdę to ubyło ładunku ujemnego - jak pamiętamy tylko elektrony są ruchliwe). Oczywiście "uciekające" elektrony z jednej okładki to nie są te same, które się zgromadziły na drugiej okładce, ale jest ich dokładnie tyle samo. Te "uciekające elektrony to właśnie prąd płynący przez druga nóżkę kondensatora. Oczywiście każdy uciekający elektron powoduje powiększenie różnicy w ilości elektronów między okładkami, co przeciwdziała dalszemu "gromadzeniu się" oraz "ucieczce" i po pewnym czasie siły równoważą się i prąd przestaje płynąć. No chyba, ze zmienimy napiecie na kondensatorze, wówczas elektrony zaczną albo dalej się gromadzić, albo "wracać" i prąd znów popłynie.
Skomentuj