Czyli o tym, że mężczyźni są z marsa a kobiety...ze snickersa 
......Urozmaiceniem i sporą wartością dodaną w relacji z naszymi kobietami są ich pasje. Jeszcze ciekawiej jest wtedy, jak te pasje wiążą się z niecodziennymi sytuacjami, które dają dobrą podstawę do zabawnych opowieści prezentowanych innymi chłopom, w tonie udawanego narzekania, a w istocie z niekrytą dumą
.
Pomyślałem, że to właśnie byłoby dobrą podstawą tego tematu. Winien jestem zacząć od siebie, więc tak zrobię.
......Koniarz. Tak to się chyba nazywa. Życiowa pasja: konie. Instruktor jeździectwa rekreacyjnego. Studia z zakresu hodowli i użytkowania koni, od zawsze wzdychała do koni, jako dziecko bawiła się nie lalkami, tylko figurkami koni, na ścianie w pokoju wisi reprodukcja obrazu „Szał”, którego motywem przewodnim jest kobieta na koniu, na dorożki reaguje tak jak ja na głośniki
. Słowem, świr taki jak ja, ale nie na audio, tylko na konie
.
No i jest taka sytuacja. Weekend. Lato. Tak zwana próba dzielności koni rasy Huculskiej (siłą rzeczy obcykany jestem
). Mamy jechać. 27 stopni Celsjusza, słońce wysoko na niebie, praży jak wściekłe. Słyszę: załóż jakieś długie spodnie i pełne buty bo tam błoto będzie. A ja sobie myślę, no przecież tam na tym stepie szerokim to parówa będzie okrutna, jak założę długie spodnie, to się ugotuję. Więc założyłem zwyczajowo jak to ja w lecie robię koszulkę, krótkie spodenki obowiązkowo w kwiatki i sandałki na gołe stopy.
Dojechaliśmy. Już z oddali widać konie, sporo ludzi, słychać że to jakaś poważniejsza formalna okazja. Zbliżamy się, wchodzimy na to pole, a tam, matko i córko...owszem, konie, dziesiątki koni, ludzie, ale przede wszystkim g.wno na g.wnie...Patrząc z dystansu ja głupi myślałem, że to kopce krecie
. A tam wszędzie, ale to dosłownie wszędzie końskie kupy. Nowe, okrągłe, jeszcze ciepłe, ale też starsze nieśmiało zajmujące miejsce na trawie obok młodych kupich wilków. A ja w tych sandałach jak turysta popinam i skaczę nad nimi i między nimi, akrobatyka, wygibasy, gdzie nie spojrzę, tak się na mnie końska kupa czai. Przystaję na chwilę, by spojrzeć gdzie jestem. Podnoszę wzrok, spoglądam, a moja piękna, zgrabna, jędrna, cudowna, zadbana, pachnąca pani, patrząc przed siebie niewzruszona zasuwa po tych g.wnach jak żołnierz na defiladzie
. Ja oczy wielkie robię, a ona do mnie: ”no przecież to konie są”
. I sobie myślę, no faktycznie. Skąd taka moja niechęć do zrobienia sobie okładu z kup na nogach, przecież to konie są
. Wtedy zrozumiałem, że trzeba być naprawdę na tym punkcie (pozytywnym) świrem, żeby odrzucić od siebie naturalny odruch niechęci do bezpośredniego kontaktu kupa-but
. Niektórzy się brzydzą, niektórzy nie, kwestia, hm, dobrego smaku:biggrin:. Więc nic to strasznego, proza życia można powiedzieć
. Ale...„Iwent” się skończył, wracamy do domu. No i dziewucha w tych butach, którymi wyciskała przed chwilą kształt podeszwy swoich butów na setkach kup, wesoło do domu wskakuje
.
Bawi mnie ta historia, miło ją wspominam. Jeśli po przeczytaniu macie ochotę opowiedzieć jakieś swoje, to zapowiada się nietypowy i ciekawy wątek
.

......Urozmaiceniem i sporą wartością dodaną w relacji z naszymi kobietami są ich pasje. Jeszcze ciekawiej jest wtedy, jak te pasje wiążą się z niecodziennymi sytuacjami, które dają dobrą podstawę do zabawnych opowieści prezentowanych innymi chłopom, w tonie udawanego narzekania, a w istocie z niekrytą dumą

Pomyślałem, że to właśnie byłoby dobrą podstawą tego tematu. Winien jestem zacząć od siebie, więc tak zrobię.
......Koniarz. Tak to się chyba nazywa. Życiowa pasja: konie. Instruktor jeździectwa rekreacyjnego. Studia z zakresu hodowli i użytkowania koni, od zawsze wzdychała do koni, jako dziecko bawiła się nie lalkami, tylko figurkami koni, na ścianie w pokoju wisi reprodukcja obrazu „Szał”, którego motywem przewodnim jest kobieta na koniu, na dorożki reaguje tak jak ja na głośniki


No i jest taka sytuacja. Weekend. Lato. Tak zwana próba dzielności koni rasy Huculskiej (siłą rzeczy obcykany jestem

Dojechaliśmy. Już z oddali widać konie, sporo ludzi, słychać że to jakaś poważniejsza formalna okazja. Zbliżamy się, wchodzimy na to pole, a tam, matko i córko...owszem, konie, dziesiątki koni, ludzie, ale przede wszystkim g.wno na g.wnie...Patrząc z dystansu ja głupi myślałem, że to kopce krecie







Bawi mnie ta historia, miło ją wspominam. Jeśli po przeczytaniu macie ochotę opowiedzieć jakieś swoje, to zapowiada się nietypowy i ciekawy wątek

Ostatnia edycja: