Znam ten przypadek i nie dziwi mnie on jakoś specjalnie. Każdą ideę można zepsuć niepoprawną realizacją i w oparciu o to wyciągnąć błędne wnioski. Podobnie jak z najlepszych głośników nie powstanie najlepszy zestaw głośnikowy, jeśli zepsuje się zwrotnice.
Ja temat pasywne vs aktywne przerobiłem u siebie, na w pełni kontrolowanych warunkach i w bezpośrednich porównaniach, z użyciem bardzo dobrych głośników i elektroniki. Zaczynałem od pasywki, a skończyłem na układzie w pełni aktywnym i obecnie mam 6 kanałów wzmacniacza, 6 kanałów przedwzmacniacza i 6 kanałów DAC-a, ze zwrotnicą w domenie cyfrowej (to jest ważne). Początkowo system pasywny pędziłem smokiem Accuphase P-800. W międzyczasie skonstruowałem końcówkę mocy na modułach Hypex N-Core, żeby porównać ze sobą te dwa wzmacniacze. A że koszty tego rozwiązania nie były jakieś bardzo wysokie, to postanowiłem dorobić jeszcze 4 kanały wzmacniacza i wypróbować ideę aktywną. Nowy wzmacniacz na elementach do 6-kanałowego wzmacniacza na modułach N-Core był dużo tańszy, niż używany P-800…To w kontekście argumentu, który często jest podnoszony, a dotyczący wyższych kosztów aktywki z uwagi właśnie na koszty wzmacniaczy. U mnie było akurat odwrotnie. Ale to znowu – trzeba wiedzieć jak to dobrze zrobić. Do tego nowy wzmacniacz był znacznie lżejszy i pobierał mniej mocy w stanie jałowym, a na pokładzie miał zainstalowaną moc 5 razy większą. No i brzmieniowo też okazał się być lepszy. Ale to wszystko to już na inny wątek.
Gotowy/firmowy DAC/PRE/zwrotnicę 8-kanałową (z czego wykorzystuję 6 kanałów) już miałem i na tym słuchałem pasywki z P-800 i później N-Core, a w międzyczasie składałem dodatkowe wzmacniacze N-Core. Gdy już wszystko było gotowe to zabrałem się do „robienia” zwrotnicy aktywnej. Użyłem cudzysłowu bo roboty tu w zasadzie nie ma. Kilka kliknięć i jest nowa wersja do słuchania. Żadnego łażenia, lutowania, wkręcania/wykręcania, zacisków, sprężynek, szukania/kupowania dodatkowych elementów, urywających się nóżek i wszystkich innych problemów związanych ze składaniem zwrotnicy pasywnej. To, co w pasywce w całym procesie projektowania zajmuje łącznie kilka godzin, w aktywce zajmuje kilka minut. I, co ważne, kolejne warianty porównuje się niemal w locie, bo po przerwie kilkusekundowej, a nie kilkuminutowej. Dzięki temu można lepiej wychwycić różnice w brzmieniu.
W ostatnim poście wspomniałem też o przewadze samych możliwości konfiguracyjnych filtracji aktywnej w stosunku do pasywnej i nie chodzi tu tylko o wygodę i czas. Chcesz dokonać wyrównania czasowego/fazowego głośników – kilka kliknięć; chcesz modyfikować ch-kę sygnału wychodzącego na każdy głośnik (np. żeby kompensować baffle step, rozciągnąć bas itd) – kilka kliknięć. W pasywce nawet nie tyle, że zrobienie tego zajmuje czas i środki (elementy RLC), ale niektórych rzeczy wręcz nie da się sensownie zrobić.
W dyskusji często też zapomina się o jeszcze jednym aspekcie związanym z filtrami pasywnymi. Głośniki mocno zmieniającą warunki obciążenia dla filtrów w funkcji wychylenia membrany i temperatury cewki, słowem – im głośniej gramy, tym bardziej zmienia się przebieg modułu impedancji i w związku z tym coraz bardziej rozjeżdża się zaprojektowana filtracja, pojawiają się rozbieżności częstotliwościowe i fazowe między głośnikami. Zestaw zaczyna grać gorzej. W wersji aktywnej tego problemu nie ma, bo jest on usuwany u źródła.
To tylko kilka przykładów, bo ciężko jest wymienić wszystkie przewagi aktywki. Ale nawet, jeśli zignorować wszystkie powyższe przewagi, to zostaje ta najważniejsza – nie ma elementów RLC na drodze sygnału między wzmacniaczem a głośnikiem, więc co do zasady startujemy z wyższym potencjałem brzmieniowym i jest to rozwiązanie bliżej bezkompromisowego w porównaniu z pasywką.