Całkiem niedawno mocno zagłębiłem się w suity Bacha w wykonaniu Rostropowicza i to tylko pogłębiło moją miłość do brzmienia wiolonczeli. Przyznam, że nie jestem specjalnym miłośnikiem muzyki klasycznej, w kategoriach "znawcy" wypadam tutaj wręcz żałośnie, ale czasem warto poszerzać swoje horyzonty - ludzie, którzy tego nie robią (nawet w kategoriach tylko muzycznych) wyrządzają sobie, uważam, wielką krzywdę. Polecam posłuchać.
A jeśli chodzi o mój ulubiony gatunek, którym jest, jak zapewne wiecie, spokojny i melancholijny, często i depresyjny, metal (

) to ostatnio mocno zaprzyjaźniłem się z Mournful Congregation i jest to to, co bardzo mi odpowiada. Obecnie jestem na etapie płyty
The Dawning Of Mournful Hymns (jest na niej m.in. kawałek podsunięty przez Ciebie
raven, czyli
Heads Bowed - niesamowicie "zawodzące" gitary - takie
The Wailers funeral doom metalu

) i pozostanę przy niej jeszcze chwilę - i to dłuższą.
Kolejna kapela, którą również owymi czasy "męczę" jest włoski
Stroszek. Rysiek Riedel powiedział kiedyś na jednym z koncertów Dżemu (piszę z pamięci więc brzmiało to pewnie inaczej - ale sens mam nadzieję zachowam): "posłuchajcie dźwięków gitar akustycznych, które kocham i nie mógłbym bez nich żyć - chociaż na nich nie gram (śmiech)" - i przyznaję, że ja mam tak samo
http://www.youtube.com/watch?v=jJj5M57-aGc