Myślę
dabyl, że właśnie teraz twoje zapatrywanie na sprawy damsko-męskie jest bliższe rzeczywistości, niż kiedyś, jako że najzwyczajniej w świecie my ludzie jesteśmy...tak - to banał, ale również oczywista oczywistość - wzrokowcami. I żadne piękne teorie o miłości, pokrewieństwie dusz, drugich połówkach (może być 0,7?

) tego nie zmienią. Oczywiście z kimś jest się nie dla jego wyglądu (no, pomijam "gówniarzerię", jako że rozmawiamy o dojrzałych ludziach

), tylko z powodu jego usposobienia, cech charakteru, itd. Ale zanim to nastąpi, to musi nam się ta osoba spodobać fizycznie, inaczej bardzo małe jest prawdopodobieństwo tego, że zechcemy ją bliżej poznać.
Prostym doświadczeniem dowodzącym tego stanu rzeczy jest właśnie pierwszy kontakt. Czy podchodzimy do drugiej osoby, bo widzimy cokolwiek innego, niż jej fizyczność? Nie. Oczy widzą to, co w odbitych od obiektu wiązkach światła do nich dochodzi, a nie to, jaki owy obiekt, w tym wypadku kobitka jest w aspekcie niefizycznym

. Nie znamy jej, nigdy z nią nie rozmawialiśmy, ale chcemy, bo nam się fizycznie podoba. Potem może się ewentualnie okazać, że podoba nam się więcej, niż to co widzimy, choć dzieje się tak nieczęsto. Gdyby było inaczej, to każdy ze swoim pierwszym/pierwszą by już do końca dni zostawał, prawda?

. Bawi mnie bardzo stwierdzenie "miłość od pierwszego wejrzenia". Takim populizmem to mogą szermować tylko "romantycy" (bleee

) licealni, albo...kobitki

.
Miłość od pierwszego
wejrzenia. No tylko życzyć powodzenia

.
Często jest też oczywiście tak, że związek trwa, bo...idealizujemy tę drugą osobę, widzimy ją taką, jaką chcemy widzieć, jaką chcemy by była, a nie taką jaka jest. I mimo, że kiedyś nam się fizycznie spodobała co poskutkowało tym, iż zechcieliśmy ją poznać choć z biegiem czasu coraz bardziej zaczęły nam przeszkadzać wcześniej marginalizowane wady, to teraz mimo że to wszystko widzimy ciągle wmawiamy sobie, że jest lepiej niż jest. Nie mówię tu oczywiście o tym, że trzeba "pracować nad związkiem" (kto ten idiotyczny frazes wymyślił? Pewnie jakieś psychologii, co same się leczyć powinny) by był on ciągle świeży, bo oczywiście nie można wychodzić z założenia, że jest, należy mi się i już ma tak zostać, a ja nic nie będę dla drugiej osoby robił. Mam na myśli zwyczajny stan faktyczny, którego nie da się zakląć i zmienić udając, że się go nie widzi i próbując sobie to wmówić.
To wszystko banalne banały, ale skoro wątek został poruszony, to czemu by nie napisać i tych prostych prawd

.
A ideał kobitki jeśli o wygląd chodzi...No na pewno każdy ma. Może nie ideał, ale pewien przedział wartości +- od pewnej średniej wielu cech, w którym to przedziale jeśli dana kobitka się mieści, to się podoba

. Ale czy to wypada tak opowiadać na forum? I jeśli już, to chyba tylko tym, co nie są w stałym związku. Coś mi się
dabyl wydaje, że tyś wolny chłop, bo inaczej jednak miałbyś opory przed pisaniem na forum o biustach innych kobiet

.