Hehe, kolega od dłuższego czasu szukał auta do 10000. Podobał mu się 300m z 3,5. Był nawet oglądać sztukę, która wydawała się zadbana, ale po przyjrzeniu się i przejażdżce okazało się, że będzie potrzebny remont skrzyni i kilka innych dość drogich inwestycji. Na chwilę odpuścił. Jakiś miesiąc temu dzwonił i mnie i się pyta o Alfy, bo ja już mam trzecią i coś o tych autach mogę powiedzieć. To mu powiedziałem pokrótce o 147, 156, 166. Ostatnią pozycje poleciłem najbardziej, ale ogólnie to moja opinia była, jak masz kasę, żeby dbać i coś co jakiś czas wymieniać, to se kup. No, ale on woli auta typu: lać i jeździć, choć Alfy mu się podobają. Sam ma Lanosa od nowości (od matki przejął, gaz założył, kilka dupereli wymienił i jeździ po taniości). Na początku tego tygodnia, chyba w niedzielę, dzwoni, że auto kupił

2006 147 1.9 8V

i zaprasza na jazdę. I przy okazji miałem też posłuchać, bo coś mu puka w zawiasie, prawdopodobnie prawy wahacz jak to ocenił. W poniedziałek podjechał po mnie i mu mówię: wyskocz z 20zł i jedziemy na SKP, tam sprawdzą zawias konkretnie, nie na ucho. Wyszło: oba górne wahacze, jedna końcówka drążka kierowniczego, gumy stabilizatora przód, a w gratisie tarcze i klocki przód. Ja mu mówię: zamów paści i to ogarnę, bo lubię to robić. No to wporzo. Dobrze, że mamy kolegę Jacka (znam go od podstawówki, a Mateusz - nowy alfista - od gimnazjum), który pracuje w sklepie z częściami do aut/warsztacie. Zamówił te elementy plus rozrząd z pompą wody, olej i filtr, filtr powietrza i paliwowy, termostat (grzeje tylko do 70 stopni) i płyn chłodniczy, płytę pod silnik. Narzekał na to, że auto jest niskie, patrzę, a tam 175/65/15 na alusach. Kup se pan 195/65 powiadam, i tak też zrobił (tak jak w lanosie, kupił wielosezon). We wtorek wydzwigałem auto na klocki, zrzuciłem koła i zacząłem...
Doszło:
- czyszczenie tylnych zacisków + zestaw naprawczy (same uszczelki)
- linki ręcznego (chyba były od nowości)
- pasek wielorowkowy + rolka prowadząca (pasek cały popękany od środka, w jednym miejscu wykruszony)
- wysprzęglik (tłoczek się zacina i chodzi ze sporym oporem)
- drążek reakcyjny silnika (jak tym autem jechałem, to sprzęgło chodziło jak w Ursusie - patrz wysprzęglik, a przy dodawaniu i odpuszczaniu gazu bujało silnikiem, więc podejrzewałem poduszkę za skrzynią lub drążek)
- tylna wycieraczka nie działała (dziś ją rozebrałem, sama rdza na wałku i mechanizmie wewnętrznym + sporo brudu, więc wałek się zapiekł w tulei)
- gdzieniegdzie pokazują się rdzawe punkty na podwoziu i za plastikowymi nadkolami, więc będzie czyszczenie i konserwacja.
Dziś walczę dalej.
Nie wiem czemu, ale lubię takie rzeczy robić.
Jak mie wyciepnom z gruby, to ida za mechanika

Dobrze, że Jacek ostro rabatuje, bo już się nazbierało prawie 2300. Z drugiej strony auto kupione sporo poniżej średniej ceny rynkowej, a przynajmniej będzie zrobione i przejrzane.
Ludzie są dziwni, tym autem jeździła baba, auto ma prawie 180000, a jest tak zapuszczone. Nie wiem, czy chłop już jej nie chciał czy co, ale podejrzewam, że nie tylko linki ręcznego pamiętają fabryczny montaż; wahacze górne raczej też (jakby ktoś je wymieniał, to wsadziłby śrubę odwrotnie, a fabrycznie się ją wybija w kierunku sprężyny amora i trzeba sporo rozkręcać, a wsadzona na odwrót - wystarczy ściągnąć plastikowe nadkole...), pasek wielorowkowy, gumy stabilizatora, filtr powietrza chyba raz wymieniony. Nie wiem jak można tak zapuścić auto.