Audiofil to zboczeniec, dewiant, fetyszysta i syn marnotrawny. Nie słucha muzyki tylko sprzętu, tzw. klocków (sorry za obleśne słowo), kupuje jakieś dziwne przedmioty które grają bez prądu - kamienie na CD, marmurowe płyty na głosniki, słyszy kierunkowość kabli oraz ich typ. Wydaje 10x tyle na sprzęt który jest tego nie wart i prowadzi niekończące się dyskusje o wyższości brzmienia winyli i lamp nad CD i tranzystorem. By poprawić swoje samopoczucie i podkreślić swoją przynależnośc do audiofilskiej loży masońskiej kupuje "Audio" i "Hi-Fi i Muzyka", skąd czerpie swą widzę nt. otaczającego go świata Audio. Dowiaduje się z nich że monobloki Krella to szczyt hi-endu a CD Wadia to audiofilskie K-2. Nie lubi elektrowni, więc by się do nich odciąć stosuje kondycjonery do prądu. Sprzęt stawia na wypoziomowanym stoliku ważacym 150 kg tłumiącym mikrodrgania i rezonanse fotonowo i termicznie wzbudzonych atomów.
Zwykle jest głuchy na jedno ucho, w dzieciństwie przechodził świnkę. Nie uznaje pomiarów, wierzy w mity audiofilskie i nie bierze udziału w slepych testach porównawczych typu ABX. Woli wydać 20000 zł na kable van den Hulj niż umyć uszy by usłyszeć 0.00001% poprawy jakości dźwięku.
Masowo kupuje stolarkę i ślusarkę oraz inne meble o dziwnych nazwach, które bez pomocy pieca i kaloryfera "wygrzewa".
W życiu nie trzymał lutownicy w łapie, a sprzęty podłącza z instrukcją w ręku :-D
Ma kompleks "małego" i dlatego kupuje coraz grubsze kable.