| Nie no, do ceny samej w sobie nie odnoszę się - ile kosztują, tyle kosztują. Trzeba cenić swoją pracę i jeśli znajdzie się ktoś, kto dana kwotę jest w stanie wyłożyć to znaczy, że ta praca jest właśnie tyle warta. Chodziło mi tylko o pewne zjawisko. Ograniczona ilość na rynku oraz wysoka cena tych produktów bardzo mocno ogranicza dostępność tychże dla szerszej rzeszy ludzi i przeważnie lądują one w rękach "audio ekscentryków" - w związku z tym bardzo mało ludzi miało okazję ich słuchać, a mimo to po forach i ogólnie w świecie audio krążą o nich dobre opinie i wyroby te nierzadko uważane są właśnie za szczyt szczytów w dziedzinie audio. A opinie "audio ekscentryków", czyli przeważnie jedynych ludzi, którzy mieli okazję tego posłuchać, osobiście traktuję nieco z przymrużeniem oka. Tworzy się wokół nich, tych "wykwintów" otoczkę mistycyzmu i tajemniczości - barany i kozy w zagrodach, górskie łąki, cisza i stoicki spokój i zawsze uśmiechnięte twarze pracowników na filmikach z manufaktur jeszcze pogłębiają ten stan rzeczy. Oczywistym chyba jest, że lepiej zagra głośnik składany przez uśmiechniętego dziadziusia z pięknie wygiętą fajką w zębach, niż przez zaciskającą zęby, bo akurat ma gorszy dzień, kobietę w lekko zaniedbanej fryzurze Oczywiście ja nie neguję "wykwintu" tych wyrobów - głównie dlatego, że ich nie słuchałem, obawiam się jednak, że większość pozytywnych opinii krążących o nich jest powielana przez ludzi, którzy mają w tym względzie doświadczenia podobne do moich - czyli nie mają ich w ogóle. "Jeśli wlazłeś między wrony, musisz krakać tak jak one".
Co do Salaberta - no szkoda, że zmarło się gościowi. Uważałem go za dziwaka wcale nie większego od innych dziwaków - ot, człowiek z pasją a takich ludzi jakoś z reguły poważam i pozytywnie odbieram. Poza tym nie wydaje mis się żeby dziwactwo, jeśli nie jest dziwactwem szkodliwym, było czymś negatywnym. Niemniej jednak filmik, który pokazałeś nie jest dla mnie wcale wyznacznikiem jakości jego wyrobów - braku tej jakości również - po prostu nie jest dla mnie wyznacznikiem niczego, zwykła ciekawostka, fajnie się ogląda. Kiedyś ktoś wrzucił ten filmik na AH - no i same achy, ochy i cmokania, "patrzcie jaki kosz opracował, patrzcie jak ustawia odgrody od rurki" - sam chyba wtedy cmokałem bo byłem pod wrażeniem tego filmiku... Ale jedna uwaga. W pewnym momencie pan Albert pokazuje jak jest właśnie kosz jego przetworników zbudowany, że jest złożony z dwóch elementów, które nawzajem się tłumią i przez to nie gra kosz tylko membrana... Może i faktycznie tak jest, nie wiem, ale sposób, w jaki to "udowodnił" jest co najmniej dyskusyjny. Powiesił jedna część kosza na palcu, uderzył jakimś kluczem i "it sings", później wziął druga część kosza, złapał to wszystko teraz już całą dłonią, bang kluczem i "no sings"... No po prostu człowiek z pasją i tyle.
Problemem nie jest tutaj to, że ludzie to kupują - niech kupują co im się tylko podoba, ja nikomu do kieszeni nie zaglądam Zauważyłem tylko pewną tendencję do z góry narzuconej hajendowości takich produktów i tyle.
- patrzcie, Gorlichy
- co to za pierdki?
- ręcznie robiona membrana z napletka kapibary
- aaa, chyba, że tak
 | |