Czasami zastanawiam sie skad ateisci maja taka niezachwiana wiare w to, "ze nic nie ma"? Ludzi religijnych gleboko wierzacych troche jestem wstanie zrozumiec, poniewaz sa pewne "dowody" jakie posiadaja ludzie wierzacy, a ktorych ateisci nie sa w stanie obalic. Ja wychowalem sie w rodzinie typowo katolickiej, mocno wierzacej lecz od kiedy siegam pamiecia to kosciol zawsze napawal mnie smutkiem, strachem, niezrozumieniem. Nigdy nie poczulem zadnej boskiej milosci w kosciele. Mam wrazenie, ze ktos mial fajny patent aby stworzyc cos na ksztalt religii ale troche mu nie pyklo. Jesli zalozymy, ze Bog-boskosc istnieje to kazda proba jego opisu, ubrania w jakies zrozumiale szaty, nie jest mozliwa z pozycji czlowieka. My ludzie, nawet bezgranicznej milosci nie jestesmy w stanie pojac, a co dopiero wprowadzic ja w zycie. To jest moim zdaniem najwiekszy bohomaz religii, krotsza noga i poltonowa kula na lacuchu przy tej nodze. Niech mi ktos powie, dlaczego Bog chrzescijanski jest takim skurw.. ? Nie potrafie pojac tego jak boskosc, alfa i omega moze byc jednoczesnie wyrodnym ojcem, skazujacym swoje dzieci na smierc bez mrugniecia okiem, lub namawia czlowieka do czynienia zlych uczynkow i jednoczesnie nazywa sie on sam bezgraniczna miloscia. Czy to moze ludzie wykreowali sobie takiego biblinego Boga? Jesli Bog istnieje i jest taki jakim opisuje go Biblia to ja go nie chce znac, jest jednym wielkim kawalem chama i dziwaka, brutalnego dzikusa. A moze to wlasnie ludzie nadali mu takie cechy, cechy jak najbardziej czlowiecze, ktorych prawdziwa boskosc nie moze posiadac? Moze wlasnie ludzie tak wyobrazali i wyobrazaja sobie Boga? Co to za ojciec, ktory wrzuci swoje dzieci do gotujacej sie smoly, w ognie piekielne na wiecznosc?
Promyk nadzieji mozna znalesc w nowym testamecie. Jezus sam w sobie osoba bardzo pozytywna, godna nasladowania. Niektorzy twierdza, ze Jezus nigdy nie istnial, ja uwazam ze taka osoba byla i chodzila po ziemi, ale kim dokladnie byla i co czynila tego juz sie raczej nie dowiemy.
Pisalem na poczatku o pewnych dowodach jakie maja ludzie wierzacy. Zastanawialiscie sie kiedys, dlaczego w kompletnie roznych od siebie religiach dochodzi do objawien swietych osob, dlaczego dzieja sie rozne niewytlumaczalne zjawiska? Jesli typowy katolik doznalby objawienia Matki Boskiej, to byloby to dla niego niezbitym dowodem na slusznosc jego wiary i religii. A co jesli w tym samym momencie objawienia dostanie wierzacy, z kompletnie innej religii? Czy bogow jest kilku czy jeden? Ktory jest wlasciwy?
Ateisci czesto wypowiadaja pewne zdanie; skoro Bog istnieje to dlaczego sie po prostu nam wszystkim nie ukaze na niebie, przeciez to by bylo znakomitym dowodem na jego istnienie. HA! Problem w tym, ze polowa tego globu nawet nie rozpoznala by Jezusa, czy Matke Boska, wziela by to raczej za manifestacje szatana. Nie jest mozliwe aby w jednej i takiej samej osobie ukazal sie Bog, czy inny swiety i aby kazda osoba, ktora by to zobaczyla uwierzylaby w to objawienie. Dlatego wlasnie objawnienia przybieraja rozne postacie, i sa pieczecia dla wierzacej osoby, ktora pieczetuje jego absolutna wiare. Bog musi manifestowac sie w roznych obliczach, inaczej nie mialo by to sensu ( patrzac na to zupelnie obiektywnie ).
A czy ktorys z ateistow moglby wyjasnic dlaczego dochodzi do opetan ludzi przez "zle moce"? Czy ktos moze wyjasnic na jakiej podstawie dzialaja niezwykle mechanizmy podczas takich manifestacji "zla"?
Padlo tu wiele pytani, ale wlasnie o to moim zdaniem chodzi. Czlowiek powinien pytac, badac, dowiadywac sie, przezywac, zdobywac doswiadczenie. Ateisci z gory zakladaja, ze Boga nie ma i odrzucaja wszystko co moze byc z tym zwiazane. Niestety jest jest to bledne zalozenie poniewaz nie pozwala na poznanie tego czego byc moze nie rozumieja. Dokladnie tak samo jest w przypadku osob religijnych. Zbyt wiele rzeczy przyjmuja oni za prawde, nie zastanawiajac sie nad tym ani chwili. Sa bezwzglednie przekonani do swoich racji i akceptuja kazde slowo boze z ich swietych ksiag. Takie zachowanie prowadzi niestety to zawezenia realnego postrzegania, do tworzenia ogromnych konfliktow z innymi wyznawcami religii. Ten cyrk trwa juz tysiace lat i nadal gina przez to niewinni ludzie w imie Boga. Brak zachowania dystansu, zastanowienia sie, analizowania, doswiadczania jest trucizna dla czlowieka. Tak samo wierzacego jak i ateisty.
Uwazam, ze kazda religia jest obciazeniem dla rozwoju czlowieka, rozwoju jego wrazliwosci, potencjalu, doswiadczenia, postrzegania swiata tego namacalnego i tego nieznanego, subtelnego. Moze gdyby ateista chcial poswiecic troche czasu na swoj rozwoj duchowy, to jego wrazliwosc na pewne subtelne rzeczy moglaby sie odpowiednio rozwinac. To jest zupelnie jak z odbiornikiem radiowym, nie wystarczy wlaczyc odbiornik aby odbierac sygnal, trzeba do dokladnie dostroic do odbierania fali. Dopoki sami nie bedziemy chcieli otworzyc sie na Boga/Boskosc/Doskonalosc to nie ma mozliwosci zeby ona do nas dotarla.
Chicalbym podkreslic, ze nie jestem osoba religijna, nie jestem rowniez ateista. Moje postrzeganie swiata zblizone jest to agnoscyzmu. Stale zadaje pytania sobie i swiatu, probuje zrozumiec mechanizmy jakie tu pracuja, jednoczesnie staram sie budowac swoja wrazliwosc na subtelny swiat, ktorego nie widac golym okiem. Nie wiem czym jest ten swiat, jak go nazwac, ale wiem ze istnieje, doswiadczylem tego na sobie i zycze kazdej osobie aby rowniez podazala wlasna sciezka rozwoju duchowego. Mam nadzieje, ze kiedys czlowiek bedzie mogl naukowo wyjasnic czym jest ten niezwykly i dalej niezbadany skrawek innego swiata, do ktorego mozna dotrzec tylko dzieki wlasnym checiom i doswiadczaniu.
Jest taka fajna ksiazka o niezwykle dzwiecznym tytule
http://www.dobreksiazki.pl/b510-rozmowy-z-bogiem-ksiega-pierwsza.htm u niektorych moze wywolac salwy smiechu, u innych zaciekawienie, tak czy owak polecam zaznajomic sie. Niezwykle ciekawa pozycja, zupelnie inaczej napisana, nietuzinkowo, zainteresuje nawet zatwardzialego ateiste
Ps. bez problemu znajdziecie ja w sieci w formie do pobrania
