• Witamy w największym polskim serwisie internetowym poświęconym w całości zagadnieniom samodzielnej budowy nagłośnienia.
    Dzięki DIYaudio.pl poznasz zagadnienia samodzielnej budowy nagłośnienia od podszewki oraz będziesz mógł dyskutować o DIY audio do woli.

    Artykuły z dawnego portalu zostały przeniesione do sekcji forum na samym dole.

Spam Post :)

sensownego wyniku działania nie oznacza.
I wracamy do punktu wyjścia konieczności podania definicji sensowności tego czy innego czynu, tudzież zjawiska. Skoro oceniasz sens danego działania, to znaczy, że i ową definicje podać potrafisz. A owa jest raczej z gatunku tych właśnie nieistniejących i nie posiadających uniwersalnych założeń pozwalających na dowolne uogólnienie w opisie podzjawiska i poddziałania, która miałaby określać.
 
Sens określa kontekst zdarzenia :), to raz, a dwa, że wszelkie nasze sensy czy ocenione jako sensowne czy jako bezsensowne i tak są weryfikowane przez sensowność wobec porządku wyższego, czyli jak przyjąłem, celowości dla przetrwania gatunku. Myślę, że zapoznanie się z laureatami Nagrody Darwina trochę pomaga w zrozumieniu mojej tezy o braku sensu w działaniach bezrozumnych. Są rzeczy bezsensowne w więcej, niż jednym porządku i rozumieniu.
 
Celowości przetrwania gatunku, piszesz, opierając na tym swoją argumentację. Wówczas wszystko "gra". Odsyłam jednak więc do mojego wpisu o tym traktującego i prostego, w 100% pewnego założenia, że owe (przetrwanie) zaistnieć nie może. Myślę, że prosta matematyka i elementarny rachunek prawdopodobieństwa nie potrzebuje do zrozumienia dowodu wielkiej filozofii. Skoro przetrwanie, jako ten wyższy sens, na który oboje się powołujemy, zaistnieć w ostateczności nie ma prawa, to i wszelkie niższe założenia na nim oparte, które ty twierdzisz, że są prawdziwe, prawdziwymi w tym rozumieniu - a powtórzę, że o takim ciągle ja prawię, być nie mogą.
 
Skoro przetrwanie, jako ten wyższy sens, na który oboje się powołujemy, a który zaistnieć w ostateczności nie ma prawa, to i wszelkie niższe założenia na nim oparte, a które ty twierdzisz, że są prawdziwe, prawdziwymi być w tym rozumieniu nie mogą.

Niemal każdą rzecz można umieścić na tle porządku na tyle wyższego, by w takiej wysokiej perspektywie rzecz ta straciła proporcje i kontekst, stając się nieważką, nieistotną i śmieszną w obliczu majestatu odpowiednio odległego "absolutu"... "Czymże to jest wobec Wieczności" i odmiany.
Bo istotnie, wszelka troska i staranie niczym wydaje się w dostatecznie wysokim oglądzie, jak przeżycia mrówki dla kierowcy spychacza. Lecz ta mrówka tam jest. W swojej skali posiada sensy i troski na własną skalę i miarę.
Kierowca spychacza ma własne, sobie właściwe. Kosmologiczne spojrzenie nie umniejsza niczyich przeżyć, jedynie ustawia je w odpowiedniej proporcji do tak wysokiego probierza i zawęża do niego. Jakie zadasz pytanie, taką otrzymasz odpowiedź.
Życie na Ziemi nie posiada w odpowiedniej skali i w odpowiednim ujęciu żadnego sensu ani celu. Nie oznacza, że nie ma go w ogóle.
 
I w tym momencie słowem ubrałeś myśl moją właśnie, choć jakiegokolwiek języka, jako środka komunikacji i ich przekazywania by nie użyć, to zawsze niestety wysublimowana myśl może jedynie dusić się w ciasnym gorsecie słowa. Wystarczy mi to jednak, by w zgodzie i zrozumieniu co do zasad omawianych postrzegania, a tym samym spokoju wewnętrznym, wątek ten zakończyć.
 
OK, można zakończyć, dodałbym tylko, że momentami tak jakoś nam wychodziło, że jest sens, więc go nie ma i że nie ma sensu, a więc jest. Coś się zaplątało: raczej nie można twierdzić, że wszystko i zawsze ma sens, podobnie jak nie można twierdzić, że nic i nigdy sensu nie ma.
Takie bezwarunkowe założenie zaprzecza samemu sednu idei słowa sens, które by cokolwiek znaczyć, odnosi się ze swej natury do ujmowanej statycznie sytuacji i ocenia dane zachowanie w tej sytuacji podług jej stanu, detalu i logiki. Nie ma sensów absolutnych, ważnych wszędzie i w każdych okolicznościach. Za to każde okoliczności i działania można oceniać podług jakiegoś zespołu kryteriów. Problem w tym, że te kryteria nie są absolutne. Czyli: jak spojrzysz, tak zobaczysz.
 
Nosz kurna,znów niedziela i znów się nudzę... Czy ja za słabo zapierdzielam w powszedni dzień tygodnia że w niedzielę się nudzę zamiast cieszyć się że w końcu odpocznę?

Jak dla mnie to powinny być dwie soboty,a nie że nic nie mogę zrobić bo "nie wypada"... normalnie dzień stracony :angry:
 
wczoraj doszedlem do wniosku ze niedziale to kiepsi dzien dla nas diyowcow - dzien stracony;)
na szczescie w niedziele mozna polutowac;))
 
Aj tam... uzalacie sie nad sobą!
Jak jest robota to trzeba robic :)

A który z was był dziś w kościele swietoszki?
 
Wolność Tomku w swoim domku.
Ja niestety mam tylko możliwość pracy w domu w weekendy.
Za dużo pracuje w tygodniu. Więc jak musze cos zrobic to robię.
I wisi mi opinia sąsiadów.
 
Dla mnie tam nie ma różnicy między sobotą a niedzielą :)

Trudy dwóch pracowitych dni wynagradza mi teraz grający nowy wynalazek :)
Szkoda że nie dla mnie...

Ale w sobotę był mały kryzys, jak zobaczyłem jak mi powcinali blachy to mi się wszystkiego odechciało :(

Teraz pora poznęcać się nad wzmakiem llukasza :)

A który z was był dziś w kościele swietoszki?

Nie ja :biggrin:
 
Powrót
Góra