Na mocy mi nie zalezy, głównie chodzi o zejście i charakter basu.
Uśmiechnąłem się, bo teraz to z kolei ja Cię przekonałem do zmiany tropu myślowego, co potwierdza tezę postawioną przeze mnie w poprzednim poście

. A na jaki to trop myślowy? Taki, że nie potrzebujesz ogromnych ciśnień

. Skoro więc teraz piszesz, że na wielkich osiągach Ci nie zależy, to kompletnie nieuzasadnionym jest wybór 18, lub 15 calowych głośników, od których zaczynałeś temat, zwłaszcza jeśli to ma grać w malutkim pokoju. Jakbym siebie z przed lat widział

.
Rozpędziłem 12 calowca w BR wzmakiem 300w w sinusie, sieczka taka, że przy uderzeniu basu obraz przed oczami troche się zamazywał Przy Bass i love you głośnik wychylał się na około 3cm.
Masz więc potwierdzenie moich słów. Teraz pomyśl o tym, że zamiast 12 cali, masz 15 lub 18 cali na tych amplitudach. Skoro na natężeniach Ci (już

) nie zależy, konkluzja jest oczywista. Spokojnie wystarczą Ci
max cztery
dobre 20cm (czyli dwie ładne kolumienki

).
No bez korekcji to by była sieczka konkretna, jednak po korekcji stracę te ok. 10-15db, więc natężenia będą na poziomie przeciętnego subwoofera dobrej jakości, a zejście w same "piekła".
Mylisz pojęcia. Skoro stosujesz korekcję aktywną, to nie stracisz na SPL, bo przecież masz możliwość także osobnej/niezależnej od reszty pasma regulacji poziomu napięcia wyjściowego (wysterowania), jak w aktywnym subie. Inna rzecz to taka, że bezsensownym jest wybieranie np. ogromnego głośnika o dużej efektywności tylko po to, żeby potem jakoś celowo go stłumić do poziomu głośnika mniejszego, ale bez korekcji

.
Mały pokój mi nie przeszkadza, fajne ciśnienie się w nim tworzy przy najniższym basie
Tutaj też muszę Cię rozczarować

. Miałem kiedyś kolumny na dwóch 12 calowcach każda, zasilanych wzmacniaczem stereofonicznym o mocy ok. 160W. Grało to w pomieszczeniu (typowej, 2,5m wysokości) o powierzchni - uwaga - 9m2!!. Na basie grało to
beznadziejnie, właśnie z uwagi na malutką kubaturę pokoju. Więc to, że piszesz, iż fajnie Ci gra...możesz tak pisać i tak uważać, dopóki nie posłuchasz basu w dużym pomieszczeniu. Zupełnie inne doznanie. Trudno też mówić o zejściu w malutkim pokoju. Zachodzą tam nieco inne zjawiska propagacji fali niż w pomieszczeniu o wymiarach nie aż tak małych w porównaniu z długością promieniowanej fali. Niektórzy piszą, że każde pomieszczenie posiada "dolną częstotliwość graniczną", (zazwyczaj obliczając ją w oparciu o maksymalny wymiar pomieszczenia, czyli najdłuższą przekątną) co jest oczywiście bzdurą i ja mam na myśli coś zupełnie innego, ale zwyczajnie w dużym pomieszczeniu niski bas jest lepszy i słychać jego potęgę, prawdziwą barwę. Gdy przesiadłem się ze wspomnianymi kolumnami z pokoju 9m2 na nieco większy, bo 16m2, to dopiero wtedy usłyszałem ze swoich wielkich trumien niski bas. I wtedy zrozumiałem jak bezsensowne jest pakowanie nie wiadomo jakich środków do małego pokoju. Oczywiście na sensowne zalecenia innych byłem wtedy głuchy, podobnie jak Ty teraz. Aż sam się przekonałem

.
Rzecz kolejna, czyli ta moc nieszczęsna...Miałem ja te ok. 160W i grało to nawet dość głośno. Ale biorąc pod uwagę fakt, że na basie były cztery 12 calowce (nie "long throw", ale jednak o przeciętnej efektywności, bo ok 90dB każdy) to było jednak słabo. No i myślałem, kurde, to trza jeszcze większe miednice dać, bo przecież nie większą moc, skoro 160W to przecież jest bardzo dużo...Tiaaa. Gdy przesiadłem się na wzmacniacz, który oferował ponad 400W, to wtedy dopiero usłyszałem naprawdę znaczącą różnicę i te trumny tak rąbnęły, że sąsiad trzy piętra wyżej w bloku myślał, iż ulicą jakaś orkiestra idzie

. Odnośnie więc mocy i słów:
Tzn. masz na myśli, że przy tych przykładowych 200w będą wystarczające natężenia, ale przy 2x większej mocy będzie lepiej jakościowo? Bo głośno bardzo rzadko słucham. A szczerze mówiąc jakiejś mega-różnicy w jakości pomiędzy tadeuszem a 300 watowym tranzystorowcem nie zauważyłem. Jedynie ten 300 watowy można było odkręcić do absurdalnych natężeń.
Tłumaczyłem poprzednio, więc całości nie będę powtarzał, a najważniejsze myśli. Do głośników typu "long throw" nawet nie podchodź ze słabym wzmacniaczem. Nie wykorzystasz ich możliwości. Zasymuluj sobie np. takiego XXLS'a w typowej aplikacji BR i zobacz ile mocy trzeba w niego wepchać, aby dla dość szerokiego zakresu niskich tonów powyżej częstotliwości rezonansowej obudowy uzyskać wychylenie liniowe układu drgającego. Podpowiem, seeetki watów. Żeby membranę głośnika zmusić do dwukrotnie większych wychyleń niż początkowe, trzeba dostarczyć 4 razy więcej mocy, trzykrotnie większych wychyleń dziewięciokrotnie więcej mocy itd.
To, czy będą natężenia wystarczające, czy nie, zależy od głośnika i aplikacji i na tym etapie nie jesteśmy w stanie czegokolwiek powiedzieć, skoro te rzeczy są nieokreślone. I odnośnie ostatniej myśli z cytatu. Widzisz, napisałeś to, o czym sam Tobie wcześniej pisałem. Nie zauważyłeś wielkiej różnicy w ogólnej jakości reprodukcji basu dla dwóch zakładamy różniących się klasą wzmacniaczy, bo ucho w tym zakresie nie jest tak czułe, jak w pozostałym paśmie. Oczywiście różnice na pewno słychać (zwłaszcza, gdy jeden ze wzmacniaczy ma małą wartość choćby współczynnika tłumienia), ale znacznie większe różnice będą słyszalne w wyższym paśmie. Nie ma więc sensu w głośniki niskotonowe inwestować fortuny, tak jak chciałeś, zamierzając się na modele głośników wymienionych w pierwszym poście.
W jednym temacie pisaliśmy o STX-ach GDN-17-200-8SW (
http://www.stx.pl/gdn-17-200-8-sw.html ). Spróbuj z nimi w ilości czterech sztuk, ryzykujesz niewielkie pieniądze, bo ok. 300zł. Ale skoro masz budżet 1500zł na głośniki i chcesz zainstalować dwie sztuki, to może…TIW250XS? Efektywność dobra, możliwości amplitudowe niezłe, no i dźwięk na pewno świetny, biorąc pod uwagę to jak gra TIW200XS. Z zejściem nie będzie problemu, skoro ma być użyta korekcja aktywna. Co o tym myślisz?