Shizo ma citroena Xara 1.6 benzynowy. Porusza sie głownie po mieście do pracy, zakupy, czasem na rybki jedzie. Auto zadbane, jak sie coś zepsuje to gość naprawia ale nie stoi wiecznie na warsztacie. Raz-dwa razy do roku coś się mu zepsuje albo zużyje i wymaga wymiany. Z tego co pamiętam to np ostatnio zmieniał łożysko, wcześniej miał awarie przełącznika wielofunkcyjnego przy kierownicy.
Jego koszty są kosztami realnymi a nie teoretycznymi jak Twoje. On zbiera wszystkie rachunki i podsumował sobie rok i tak mu wyszło. A w sumie to i tak sie pomylił bo nie doliczył kosztów garażowania, opłata za garaż jest bardzo wysoka, nawet jak masz go na własność ;-). Tak więc realny koszt posiadania samochodu wyszedłby mu wyższy.
Poza tym on ma realny koszt paliwa obliczony z rachunków a nie tak jak Ty sobie założyłeś po obecnej cenie ropy. Ja wczoraj tankowałem bene za 4,11 a poprzednie tankowanie miałem poniżej 4zła jeszcze poprzednie chyba za 3,8. W przeciągu nieco ponad miesiąca cena paliwa zmieniła się o 30 gr ! A tankuję ciągle na tej samej stacji.
W swoich kosztach nadal nie uwzględniasz masy rzeczy jakie on miał uwzględnione. Np prozaiczne rzeczy jak żarówki, płyny do spryskiwacza, wycieraczki, koszty związane z wymianą ogumienia, samo przełożenie opon 2x w sezonie to jest koszt około 160zł/rok . Myjnia, nie każdy może umyć pod domem. Wystarczy raz na miesiąc i już masz 15zł ekstra. Niby niewiele ale przy przebiegu 10 tys rocznie to 2 gr do kilometra. Do tego dochodzą naprawy i wymiany eksploatacyjne. Liczył ktoś kiedyś sam koszt opon ? Zakładając że komplet starcza na 50 tys i kosztuje ok 1000zł to masz koszt 2 groszy / km za samo ścieranie się opon. To się ciągle wydają groszowe sprawy a z takich groszowych spraw od ręki można uzbierać 10gr/km jazdy.
Niestety eksploatacja samochodu to nie jest samo lanie paliwa, przegląd z ubezpieczaniem i wymiana oleju. To by było za proste.
Tak luźno nawiązując do tematu, się pochwalę, że ostatnio kupiłem sobie nowy samochód. Nowy w sensie z salonu. Zrobiłem tak bo sobie policzyłem koszt eksploatacji poprzedniego i wyszło mi, że jazda używanym to jest podobny koszt jak kupno nowego. Oczywiście patrzyłem w kontekście długoterminowym, minimum 7-8 lat używania jednego pojazdu. Przez tyle lat miałem poprzednie auto które kupiłem jako 11 letnie za 12,5 tys. Auto w b.db stanie. Na dzień dobry musiałem mu kupić 2 komplety opon i wymienić rozrząd, rurę wydechową (to było wiadome przy zakupie), czyli w pół roku dołożyłem do niego 3,5 tys, czyli kosztował mnie nie 12,5 a 15,5 tys. Przez te lata wkręciłem mu 140 tys, wymieniłem masę rzeczy, część to były awarie cześć po prostu się zużyła. Nigdy nie wymieniałem częsci po najtańszej ale przeciwnie, po najtrwalszej opcji, która nie jest najtańsza. Koszt tych wszystkich napraw przez te lata przekroczył początkową wartość pojazdu. Ostatecznie odsprzedałem go za niecałe 2 tys co jak za 19 letnie auto jest raczej normalną kwotą. Przez ok 8 lat wydałem na grata około 22-24 tys nie licząc paliwa i drobnych rzeczy typu wycieraczki, żarówki, oleje, ubezpieczenia. Mówię tu o samym koszcie napraw pojazdu z utratą jego wartości.
I teraz zrobiłem tak. Otwieram otomoto i patrzę za ile stoją używane auta w wieku około 7-8 lat . Dodaję do tego kwotę 20 paru tys i wychodzi mi, że w zasadzie mam za to nowe auto. A nowe auto do przebiegu 140 tys nie powinno się specjalnie psuć o ile w ogóle. Nie mam wkurwu że znowu się zepsuł i trzeba latać po mechanikach i cholera wie ile to tym razem będzie kosztować. Do tego kupa zmarnowanego czasu. No i tym sposobem jeżdżę nowym a nie starym, poziom bezpieczeństwa i wygody jest wyższy, mam spokój. Fakt za ten spokój trzeb zapłacić więcej ale nie jest to tak wielka różnica jakby się mogło wydawać. Jak ktoś patrzy, że utrata wartości nowego po 3 lata to ileś tam procent to tym sposobem faktycznie nigdy mu sie to nie opłaci. Pytanie dlaczego nikt nie patrzy w kontekście nie 3 a 6 czy 10 lat. Wtedy nowy samochód wychodzi taniej.
inny przykład z pracy to mój kierownik. Już ponad 10 lat śmiga renault thalia. Czyli samochód nisko budżetowy. No i przez ten czas wymienił tylko hamulce. NIC SIĘ NIE ZEPSUŁO. Niech ktoś się pochwali podobnym wynikiem ze swoim używanym autem przez 10 lat jazdy. Po prawie 10 latach jazdy samochodami po prostu doszedłem do takich wniosków, do jakich chyba już dawno mądrzejsi życiowo od nas doszli, tam za zachodnia granica. Że lepiej byle jaki ale nowy. Lepiej kupić za 40 tys Dacie niż 8-10 letnie wypasione audi. Bo w audi masz chwile szpanu a potem problem i lament. Bo drogie (nie w sensie zakupu ale w sensie segmentu i marki) auta są dla bogatych a nie dla biedaków jak my ;-).