| | Hm, dziwne argumenty tu padają. Panowie, owszem przekrój sprzętu stosowanego w studiach nagraniowych z pewnością jest ogromny. Ale nie rozpędzajcie się w tak kompletnym negowaniu wykładni studia nagraniowego, bo to zahacza o nonsens w drugą stronę niż argumentuje strona przeciwna, nieprawdaż? Zarzucać PM można to i tamto, ale akurat kwestia, że studio nagraniowe jest nastawione na jak najlepsze osiągi w jakości reprodukcji dźwięku to nie jest jego widzi mi się, tylko fakt. No w końcu po co są te reżyserki? Tutaj zaś czytam, że studio to nie jest żadna wręcz wykładnia. W takim razie negujecie sens oprzyrządowania i wyposażenia nagłaśniającego każdego studia nagraniowego. Jak myślicie, jak by na to zareagowali inżynierowie, którzy tam i na tamtym sprzęcie pracują i którzy niejednokrotnie mają więcej lat doświadczenia, niż my wieku? Myślę, że pewnie nawet nie wzięli by głosu w dyskusji, tylko by się znacząco uśmiechnęli.
Rozdzielmy pewne kwestie:
1) Sprzęt do domu służy do słuchania muzyki w domu i do czerpania z tego przyjemności. I jak bardziej doświadczenie pewnie wiedzą, superneutralny sprzęt nie daje przyjemności ze słuchania, właśnie przez to, że jest neutralny, nie pozwala sobie na własną interpretację przez co może być odbierany jako pozbawiony emocji przekazu. To jest sedno, prawda dość stara, ale nie wszyscy o tym wiedzą, bo nie wszyscy słuchali tak zaprojektowanego sprzętu, np. B&W Nautilus 803, które dokładnie tak można scharakteryzować. Zresztą nawet w teście w AUDIO kiedyś recenzenci skwitowali to mniej więcej tak, że prezentacja jest powściągliwa w emocjach, ale nie mają wątpliwości i dobrze rozumieją, dlaczego taka prezentacja znajduje uznanie w uszach reżyserów dźwięku. Zastanówcie się nad tym.
2) Przekrój sprzętu stosowanego w studiach nagraniowych jest z pewnością bardzo duży, ale argumentując, że przez to nie można mówić o wspomnianej wykładni w postaci wszak miejsca, gdzie muzyka powstaje wpadacie panowie w pułapkę myślową tego rozumowania, pomijając jedną ważną kwestię. Różnorodność rozwiązań związana jest z różnorodnością...rozwiązań. Ale cecha wspólna jednak pozostaje, a jest nią cel w postaci jak najwyższej wierności przekazu i reprodukcji dźwięku.
Mając więc to na uwadze nie można twierdzić, że studia nagraniowe są "be", bo w ten sposób neguje się:
- proces realizacji, masteringu i powstawania muzyki w ogóle. Skoro studio jest bez sensu, to można sobie muzykę w łazience nagrać przy użyciu odsłuchów w postaci Altusów. Akustyka pomieszczenia żadna, jakość głośników żadna. Problem w tym, że efekt też będzie podobny.
- pracę inżynierów dźwięku. Skoro pracują w studiu, które jest "be" to ich możliwości słuchowe i wiedza również nie są potrzebne. A dodatkowym balastem może być to, że z pewnością nie będą chcieli pracować na np. Altusach, tylko na czymś dobrym, co jest po prostu drogie. Nie chcemy więc ich.
Reasumując, mam wrażenie, że emocje stron wzięły górę i padają argumenty już nie merytoryczne, tylko wynikające z chęci udowodnienia błędnego myślenia drugiej strony, czy wręcz dowalenia jej. No bo skoro jedna strona uważa (w mojej ocenie słusznie), że studia nagraniowe są pewną wykładnią nie bez powodu, a druga strona twierdzi arbitralnie, że studia nagraniowe są żadną wykładnią co do jakości reprodukcji, to gdzie tu sens i logika? Polecam więc ostudzenie emocji i spojrzenie na tę kwestię szerzej, bez skrótów myślowych i uproszczeń prowadzących do absurdów w opisanej postaci. Wszak dyskusja zaczęła się od tego, że w studiach nie pracuje się na szerokopasmowcach, tylko na zestawach głośnikowych, z racji konieczności uzyskania odpowiednio wysokiej jakości dźwięku. No a pisząc, że studia nie są pewną wykładnią dźwiękową, zgadzacie się, np. z tym, że szerokopasmówka oferuje jednak najwyższą jakość dźwięku . Więc widzisz Yoshi, nie chcąc zgodzić się z PM, nieumyślnie przyznałeś mu rację . Żarcik oczywiście, ale widzisz że na to wyszło . | |