Ludzie kochają lampy. Kultowe brzmienie, miła poświata wieczorem, ciepło w zimie...
Powodów jest mnóstwo, a każdy równie dobry.
Dla mnie dobrym powodem, był gość na Wolumenie z torbą pełną lamp. Po złotówce za sztukę.
Powód równie dobry jak każdy inny.
Ale transformatory głośnikowe drogie, napiecie anodowe niebezpieczne dla zdrowia... Co tu robic? A lampy się chce posłuchac jak nie wiem co. I nagle rzut oka na warsztat. A tam leży jak na ironię Zbig MOSFET, nowiutki, niemalże ikona XXI wieku. A tu leży obok ECC88, rodem z XX wieku, pionier radiofonii i elektroakustyki. No to do roboty!
Lutownica, wiertarka, kabelki i...? I...?
No i co? Myslicie pewnie, ze zrobiłem przedwzmacniacz do MOSFET-a? Pudło! Kulą w płot, nic z tego!
Nie macie racji!
Wywaliłem z MOSFET-a 4 tranzystory ze stopnia wejściowego i na to miejsce wlutowałem dwie triody w jednej szklanej bańce. Szaleniec! Doktor Frankenstein! Siostro, zimny kompres i relanium proszę!
Niestety słowo stało się ciałem i jak w literackim pierwowzorze do życia maszkarę przywołał prąd elektryczny.
Maszkara zamrugała i zaświeciła dwoma oczkami dwóch rozżarzonych katod, wydała z siebie pomruk po czym zagadała ludzkim głosem! Ten głos do złudzenia przypominał Milesa Davisa. Naśladował go tak udatnie, że aż zaniemówiłem ze zdumienia. Miles ze swoim zespołem jakby stał obok mnie i trąbił prosto w ucho.
"Taka to dziwna moc drzemie w potworze nieopatrznie powołanym do życia. Uważajcie młodzi adepci elektroniki!
Trioda w ukladzie różnicowym? Napędzająca bipolarne a przez nie unipolarne tranzystory i moc jakowąś niepomierną w głosniki wtłaczając? Do tego gładko, niemalże aksamitnie szlachtnego brzmienia dodając i uszy słuchacza zwodząc ku zatraceniu wiecznemu prowadząc. Kto raz tego głosu syreniego zakosztował, nigdy już innego słuchać chciał nie będzie, a stracony dla ludzi i świata pustelniczy los wiódł będzie w dzwiękach tych na wieki gustując".
Tyle miał do powiedzenia w tym temacie Wernyhora. Aż strach. Szybko pomierzyłem napięcie stałe na wyjsciu: 35mV. Potem sondę oscyloskopu potworze wraziłem w... obwód i zapiski poczyniłem. Wszystko się zgadza. Zniekształcenia znikome, moc ekstremalna. Potwór jako żywo!
Szybko błysnąłem fleszem potworze w oczy, hebelek zasilania w dół pociagnąlem i tym przemyśnym sposobem potworę uciszywszy i od czaru się uwolniwszy, czym pręczej na forum przybiezałem żeby Waszmościom relacje zdać.
Kontrafekt owej maszkarze równiez uczyniłem i niniejszym wam ukazuję, przestrzegając wszakże, aby białogłowy a pomniejszy drobiazg od tego okrutnego widoku chronić.

Uff, rad żem wielce, iż z owej krotochwili zdowiem uszedł, a innych przestrzegł.
Powodów jest mnóstwo, a każdy równie dobry.
Dla mnie dobrym powodem, był gość na Wolumenie z torbą pełną lamp. Po złotówce za sztukę.
Powód równie dobry jak każdy inny.
Ale transformatory głośnikowe drogie, napiecie anodowe niebezpieczne dla zdrowia... Co tu robic? A lampy się chce posłuchac jak nie wiem co. I nagle rzut oka na warsztat. A tam leży jak na ironię Zbig MOSFET, nowiutki, niemalże ikona XXI wieku. A tu leży obok ECC88, rodem z XX wieku, pionier radiofonii i elektroakustyki. No to do roboty!
Lutownica, wiertarka, kabelki i...? I...?
No i co? Myslicie pewnie, ze zrobiłem przedwzmacniacz do MOSFET-a? Pudło! Kulą w płot, nic z tego!
Nie macie racji!
Wywaliłem z MOSFET-a 4 tranzystory ze stopnia wejściowego i na to miejsce wlutowałem dwie triody w jednej szklanej bańce. Szaleniec! Doktor Frankenstein! Siostro, zimny kompres i relanium proszę!
Niestety słowo stało się ciałem i jak w literackim pierwowzorze do życia maszkarę przywołał prąd elektryczny.
Maszkara zamrugała i zaświeciła dwoma oczkami dwóch rozżarzonych katod, wydała z siebie pomruk po czym zagadała ludzkim głosem! Ten głos do złudzenia przypominał Milesa Davisa. Naśladował go tak udatnie, że aż zaniemówiłem ze zdumienia. Miles ze swoim zespołem jakby stał obok mnie i trąbił prosto w ucho.
"Taka to dziwna moc drzemie w potworze nieopatrznie powołanym do życia. Uważajcie młodzi adepci elektroniki!
Trioda w ukladzie różnicowym? Napędzająca bipolarne a przez nie unipolarne tranzystory i moc jakowąś niepomierną w głosniki wtłaczając? Do tego gładko, niemalże aksamitnie szlachtnego brzmienia dodając i uszy słuchacza zwodząc ku zatraceniu wiecznemu prowadząc. Kto raz tego głosu syreniego zakosztował, nigdy już innego słuchać chciał nie będzie, a stracony dla ludzi i świata pustelniczy los wiódł będzie w dzwiękach tych na wieki gustując".
Tyle miał do powiedzenia w tym temacie Wernyhora. Aż strach. Szybko pomierzyłem napięcie stałe na wyjsciu: 35mV. Potem sondę oscyloskopu potworze wraziłem w... obwód i zapiski poczyniłem. Wszystko się zgadza. Zniekształcenia znikome, moc ekstremalna. Potwór jako żywo!
Szybko błysnąłem fleszem potworze w oczy, hebelek zasilania w dół pociagnąlem i tym przemyśnym sposobem potworę uciszywszy i od czaru się uwolniwszy, czym pręczej na forum przybiezałem żeby Waszmościom relacje zdać.
Kontrafekt owej maszkarze równiez uczyniłem i niniejszym wam ukazuję, przestrzegając wszakże, aby białogłowy a pomniejszy drobiazg od tego okrutnego widoku chronić.



Uff, rad żem wielce, iż z owej krotochwili zdowiem uszedł, a innych przestrzegł.
Skomentuj