Jedna rzecz mnie nutuje, mianowicie wytłumienie.
Obudowa ma określoną objętość -53L.
Głośnik ma być utrzymywany przez poduszkę powietrzną, w zależności od objętości obudowy różne będzie ciśnienie działające ma membrane przy tych samych jej wychyleniach, przy czym podciśnienie będzie równe ciśnieniu względem 0 dla tych samych wychyleń wna + i -.
Im większa obudowa tym głośnik maq do przezwyciężenia mniejszy opór - ciśnienie lub podciśnienie.
Jak łatwo z tego widać im większe jest to ciśnienie tym większa może być dynamika poruszania się naszej memrany, ale też tym większa siła musi działać na to by wychylić ją z tą samą amplitudą.
Ograniczeniem jest tu wytrzymałość mechaniczna materiałów, wielkość cewki i magnesu (siła) i ciepło wydzielane przez uzwojenie. Szukamy kompromisu.
Dla danego przetwornika można przegiąć pałę w obie strony - albo nie będzie on miał siły się wychylić się a prąd o wystarczająco dużej mocy dostarczonej na cewkę albo ją spali(najbardziej prawdopodobne) albo ciśnienie rozerwie zawieszenie. Drugi wariant to zupełna wolność, gdzie owo ciśnienie nie będzie kontrolować przetwornika i przy niewielkich już mocach będzie on osiągał maksymalne amplitudy, co może prowadzić do szybkiego mechanicznego rozerwania zawieszenia lub wypadnięcia cewki.
Po powyższym wnosząc, przy większej obudowie mam niższe zejście przy tych samych mocach, bardziej szczegółowy dźwięk (mniejsze różnice w prądzie na uzwojeniu są konieczne dla przezwyciężenia ciśnienia w obudowie). Dla wytworzenia fali liczy się oczywiście ruch w tę i z powrotem, a ruch "z powrotem" też wymaga energii, którą może dać podcisnienie, co za tym idze gdzieś tam leży kompromis.
Zdaje mi sie, że ten kompromis jest wypadkową objętości obudowy, mocy danej na przetwornik, oraz oczekiwanej minimalnej wartości fali (zejścia).
Na tej podbudowie chciałbym zadać pytanie.
Fizyka wskazuje, że ciśnienie (jako wypadkowa masy, objętości i temperatury) rośnie wprost proporcjonalnie do energii wkładanej w układ.
Ale jest to stała zależna od gęstości ściskanego materiału (dla tej samej masy). O wiele więcej energii trzeba włożyć w ściśnięcie kilograma ołowiu niż pierza, prawda?
Co znaczy że wytłumienie w żaden sposób nie zwiększa "objętości" obudowy, a jedynie zmienia kształt krzywej energii jaką trzeba włożyć na uzyskanie tego samego ciśnienia w danym czasie.
Co za tym idzie jeśli przy danej obudowie o objętości X maksymalną amplitudę głośnik jest w stanie osiągnąć przy energii Y, to w tej samej objętości wypełnionej ciałem gęstszym przy tej samej energii głośnik ten nie osiągnie tej samej amplitudy, bo adekwatne ciśnienie graniczące jego ruch powstanie wcześniej. Istotnym ograniczeniem jest tu wytrzymałość mechaniczna zawieszenia i membrany.
Zatem wniosek jest prosty: wytłumienie poprawia wytrzymałość mocową w odtwarzaniu częstotliwości wyższych, jednocześnie zabezpieczając głośnik przed "wypluciem" przy maksymalnych amplitudach. Co za tym idzie krzywa spadku wydajności db w stosunku do częstotliwości(malejącej) czyni bardziej stromą, jednocześnie podciągając jej szczyt w kierunku niższych częstotliwości.
Zdaje mi się zatem że im większe wytłumienie w połączeniu z filtrem subsonicznym, który zabezpieczy głośnik przed wypluciem, tym większy prąd jest konieczny dla uzyskania tej samej dolnej granicy w danej objętości jednocześnie podnosząc wytrzymałość mocową aplikacji.
Znaczy to że 100 w prądu danego na głośnik przy odpowiednim wytłumieniu da bardziej płaską charakterystykę przetwarzania w tej samej objętości z bardzo wyraźną częstotliwością graniczną, za to bardziej dynamiczną niż ten sam prąd i przetwornik bez wytłumienia - ten będzie grał niżej, lecz z bardziej równomiernym spadkiem. Coś podobnego do wykresu basreflex i OZ, gdzie bas reflex to wytłumienie.
Co za tym idzie, jeśli chcę zbudować subwoofer, który da niski i szczegółowy bas bez mocy która zrzuca sąsiadom 2 piętra niżej kieliszki z półki to potrzebuję duuuużeeej obudowy. Dzieje się to jednak kosztem "dup" czyli mocy jaką mogę dostarczyć bezpiecznie na głosnik bez obaw o uszkodzenie go.
Wytłumienie pozwala na dokładniejsze wysterowanie basu jednocześnie biorąc więcej prądu dla tej samej wartości natężenia dźwięku i podnosząc częstotliwość graniczną efektywnego przetwarzania, przy tejsamej obętości obudowy. Myślę że to zupełnie co innego niż "wytłumienie podnosi objętość".
Zatem jak mocno wytłumię, sub w OZ zagra ciszej, lecz bardziej równo z jednoczesnym przesunięciem w kierunku dźwięków subsonic które utnie filtr. Co dla słuchającego oznacza niższy równomierny bas.
Zgadzacie się?
PS. Oczekuję rzeczowych, szczegółowych kontrargumentów.