Podążaj za instrukcjami wyświetlonymi na poniższym wideo, aby zainstalować aplikację internetową na Twoim urządzeniu.
Uwaga: Ta opcja może nie być dostępna w niektórych przeglądarkach internetowych.
W EU znakowanie CE uprawnia do wprowadzenie produktu na rynek. Oznaczenie CE nadaje producent lub importer, nie musi nawet mieć badań. Dopiero jak się zaczynają niewygodne pytania to trzeba się jakoś obronić, czyli mieć jakieś potwierdzenie faktu, że wszystko mieści się w normach opartych na dyrektywach LVD, EMC oraz R&TTE ![]() | ![]() |
To producent/importer określa, czy produkt jest zgodny z CE czy nie. Może nanieść znak bez badań. Innym tematem jest czy rzeczywiście produkt spełnia normy czy nie. Brak spełnienia norm musi być udowodniony. A na badania zwykle nie ma kasy ![]() Więc hulaj dusza - piekła nie ma...póki komuś nie stanie się krzywda. Wtedy zaczynają się problemy ![]() Znacznie inaczej działa to w USA, tam bez badań UL można zapomnieć o sprzedaży, a koszty i wymagania są ogromne. | ![]() |
Wydaje mi sie ze to konkurencja kupuje produkt i "tak go testuje" zeby pokazac jaki to jest zly i niebezpieczny. Podobny przyklad mielismy ostatnio z koncernem VW. | ![]() |
Poważnie? To sąjakieś jaja. W budownictwie musisz mieć certyfikat zgodności wystawiany przez odpowiednią instytucję. Inaczej kryminał i wycofanie produktu ze sklepów. A w elektrycznych tematach nie? | ![]() |
Mi też wydaje się to dziwne - ale za wikipedią: Istotnym pojęciem związanym z oceną zgodności jest "domniemanie zgodności" polegające na uznaniu, że wyroby, które spełniają wymagania zawarte w normach krajowych implementujących normy zharmonizowane, których numery opublikowano w Dzienniku Urzędowym Wspólnot Europejskich, są zgodne z wymaganiami zasadniczymi. Jeśli producent nie zastosował takiej normy, lub zastosował ją częściowo, musi udokumentować działania podjęte w celu spełnienia wymagań zasadniczych oraz ich zasadność. I to wydaje się słuszne podejście. Trochę bez sensu było by badanie np każdego wzmaka produkowanego w danej fabryce, jeśli spełnia ona określone normy przy produkcji ogólnie rzecz biorąc. Oczywiście to, czy faktycznie te normy spełnia i znak CE nadaje zgodnie z prawem to już inna sprawa. Oczywiście jest jeszcze tak, że na pewne produkty i wyroby narzucone są większe obostrzenia. Np wytwórnie betonu, prócz tego, że powinny posiadać pewne certyfikaty już jako zakład, to poszczególne partie wyrobów i tak są poddawane badaniom dla potwierdzenia spełniania narzuconych im wymagań. | ![]() |
I jeszcze: Producent wyrobu sam umieszcza na nim znak CE, ale musi uprzednio przedsięwziąć odpowiednie kroki. Jego obowiązkiem jest przeprowadzenie kontroli zgodności, stworzenie dokumentacji technicznej i podpisanie deklaracji zgodności UE. Taka dokumentacja musi zostać udostępniona na żądanie odpowiednim organom nadzoru rynku. Importerzy wyrobów muszą zweryfikować, czy producent spoza UE przedsięwziął niezbędne kroki i czy dokumentacja może być udostępniona na żądanie. Importerzy powinni również się upewnić, czy kontakt z producentem może zawsze być ustalony. Dystrybutorzy muszą być w stanie wykazać władzom krajowym (jednostce nadzoru rynku), że postępowali z należytą starannością. Muszą również posiadać zaświadczenie od producent bądź importera, potwierdzające iż przeprowadzono ocenę zgodności produktu. Jeśli importer bądź dystrybutor sprzedaje produkty pod nazwą własnej marki, przejmuje tym samym obowiązki producenta. W takim wypadku musi posiadać wystarczające informacje na temat projektu i procesu produkcji danego produktu, jako że przejmuje on odpowiedzialność prawną za umieszczenie oznakowania CE. | ![]() |
No tak, tylko zwróc przecież uwagę, że ustawa o wyrobach mówi, że możesz podpisać deklarację, jeśli masz certyfikat na produkt. A na przedmioty wpinane pod napięcie niebezpieczne (230) już nie? To niby mniejsze ryzyko dla użytkownika? Dlatego się trochę za głowę łapię i dziwię. Jeszcze bym rozumiał, jakby np zasilacz musiał mieć certyfikację, a dac zasilany z niego 12V niekoniecznie. | ![]() |
To, czy te znaki są wystawiane zgodnie z, hmmm... zasadami moralnymi, to inna sprawa. Tak naprawdę te wszystkie dokumenty to po prostu zwykłe "dupochrony", które są potrzebne "na wszelki wypadek". Ktoś, kto podpisuje dokument taki jak "deklaracja zgodności" bierze na siebie odpowiedzialność za to, że dany wyrób jest zgodny z wytycznymi i przepisami, którą to zgodność właśnie się deklaruje. Nie ważne czy jest to producent, importer, dystrybutor czy jeszcze ktoś inny - ktoś kto deklaruje cokolwiek bez żadnej nazwijmy to podkładki (albo własnych badań, albo dokumentacji dostarczonej razem z produktem, nie ważne) jest albo mega naiwniakiem, albo zwykłym oszustem, który liczy na szczęście. Problem pojawia się w momencie, gdy coś się "wypier..." i pojawią się jakieś straty - pół biedy jeśli tylko materialne, gorzej jeśli ktoś ucierpi na zdrowiu lub nawet życiu. | ![]() |
Czytałem, pojechali trochę po nich. Ale w gazecie jest opis sonido w bundaraudioWidzieli testa?
Absolutnie. Bardzo dobre podejście, zresztą z gazet Audio to najbardziej obiektywna gazeta (moim zdaniem).Ale to źle że przedstawił rzetelną recenzję?
a ja to inaczej odbieramZresztą grają rzeczywiście kiepsko