Oryginalny był na 12A, więc dałem 12,5A bo te audiofilskie z reguły są lekko słabsze niż "zwyczajne".
Ten zwyczajny nie okazał się taki zwyczajny i grało na nim bardzo dobrze ale to kwestia wypracowania "złącza", gdy przez jakieś połączenie prąd płynie latami, to w pewnych miejscach robią się coraz lepsze "autostrady" dla elektronów i jest świetny przepływ energii.
Nowy bezpiecznik musi być dużo lepszy pod względem parametrów elektryczno-fizycznych od poprzedniego oraz potrzebuje dużo czasu żeby "wyrobić sobie chody u elektronów", dopiero wtedy może zagrać z pełnią swych możliwości.
Gdy ten proces trwa bardzo długo, to nie jesteśmy w stanie prawidłowo i uczciwie ocenić różnic na zasadzie raz ten na godzinkę, a potem drugi, bo te "wypracowywanie styków" trwa znacznie dłużej i każdy obrót w oprawce, każde przesunięcie w przód lub w tył zmienia miejsca kontaktu i od nowa zaczyna się proces polepszania transferu elektronów z jednego przewodnika na drugi.
Dobrym rozwiązaniem może być wymiana oprawki na nową posrebrzaną, koledzy którzy już wymieniali uważają, że efekt jest większy niż wymiana samego bezpiecznika.
Gdy trafi się na "ten właściwy" bezpiecznik, to większość zmian jest na korzyść, a na resztę trzeba poczekać i dopiero dużo później podjąć decyzję czy szukać dalej czy już złapaliśmy króliczka i dać sobie sianka.