Siarczyny są w każdym winie, bo powstają naturalnie w procesie jego wytwarzania. Inna sprawa, że do win masowych dodaje się jakieś dodatkowe związki siarki, które poprawiają ich trwałość - bo nie każde wino nadaje się do naturalnego dojrzewania przez ileś tam lat. To, że na etykietach do win zawarta jest informacja o tym, że zawierają związki siarki, wynika z prawa unijnego, które nakazuje umieszczanie takiej informacji na produkcie, w którym zawartość tych związków przekracza jakąś tam normę. Są na rynku wina, które nie posiadają takiej informacji i są sprzedawane jako "wina bez siarczynów" - one też zawierają siarczyny, tylko w ilości nie przekraczającej progu konieczności zamieszczania informacji o nich. Można je dostać np na portalu profilwino.pl Osobiście uważam, że w przypadku wina lepiej kierować się po prostu smakiem niż tymi demonizowanymi siarczynami - bo jeśli już są, a w większości przypadków są, to i tak nie wiemy czy te naturalne, czy sztucznie dodane, bo nie ma konieczności podawania informacji o ich ilości. Myślę, że jeśli nie będzie się przesadzało, to będzie OK

A jak już zaczniemy przesadzać, to nie ważne jakiej jakości będzie to trunek - i tak nie wyjdzie to na zdrowie.
Generalnie jeśli chodzi o wina dostępne u polskich sprzedawców, to warto sprawdzać co to za trunki. Nie do końca należy się kierować cenami, bo niestety często się zdarza, że wina dostępne w Polsce w kwotach powiedzmy od stówy w górę, które są sprzedawane jako "te z wyższej półki", to często jedne z bardziej pospolitych, produkowanych na masową skalę win, które w reszcie Europy kupić można w kwotach powiedzmy do kilku Euro. Niektóre z nich są całkiem OK, ale to, że jesteśmy naciągani jest faktem. Marża na winach często idzie w setki procent - trochę to nie fair, ale cóż, w Polsce nie ma jeszcze takiej wiedzy konsumenckiej na temat win, jak w krajach bardziej "uwinionych" i niestety nasi dystrybutorzy to wykorzystują.