Comandante W i LuSzTi dobrze piszecie. Co do uczelni wyższych, dobre uwagi poczynił LuSzTi. Zazwyczaj właśnie ci, którzy z uczelnią i ogólną kulturą wiedzy się nie zetknęli, albo zwyczajnie sobie nie radzili, lubią te atuty wyśmiewać i umniejszać im wartości. A co mają samemu do zaoferowania? Zwykle niewiele, poza wysokim o sobie mniemaniu i niestety nieumiejętnym filtrowaniu i asymilowaniu dostępnej wiedzy, co w efekcie daje kompletną negację świata nauki. Czy studia gwarantują to wszystko? Oczywiście że nie. Tylko że one dają ku temu szansę, czego nie wie i nie rozumie ktoś, kto się z tym nie zetknął. A jak nie rozumie, to zwyczajnie tłumaczenie mu tego sytuacji nie zmieni, bo wszak jak opisać komuś zielony kolor, gdy go na oczy nie widział. Pisałem już wcześniej o szkolnictwie, o studentach, itd. I powtórzę, że w większości przypadków jak się studenta nie zmusi do pracy, to nic nie będzie robił i stąd niestety bierze się to, co widzimy. Ale jak się trafi na osobę, która autentycznie chce wiedzieć i pracować, to studia dają jej ogromne możliwości, których podwórkowy mądrala zwyczajnie nie ma i nie rozumie. Ja byłem taką osobą. I właśnie dopiero studia otworzyły mi oczy na to, co dzięki nim mogę osiągnąć jako naukowiec i czego w żaden inny sposób nie osiągnę, czy to przy użyciu internetu, czy literatury, która wydawała mi się słuszna, a jak się okazywało, często błądziłem we mgle. Właśnie to jest często problemem. W dobie internetu, nie ma jakiejkolwiek kontroli nad prawdziwością wiedzy i rzetelnością autorów. Napisać może każdy i wszystko co niestety przekłada się na to, że kłamliwa albo niekompletna informacja się rozpowszechnia wśród tych, którzy z uwagi na prozaiczny brak kompetencji (czyli np. brak tych przeklętych studiów) nie są w stanie owych danych ocenić. Stąd biorą się farmazony powtarzane lub wypisywane na różnych forach. Ostatnio przygotowuję wykłady z zakresu budownictwa pasywnego. Wszedłem na jedną stronę www i czytam. Dochodzę do zależności obliczeniowych, a tam prawo Fouriera w ujęciu jednowymiarowym opisujące rozkład temperatury ciała w czasie, gdzie w miejsce pochodnej cząstkowej temperatury po czasie (małe „t”) wstawiona jest pochodna cząstkowa temperatury po położeniu (małe "x"), która ma znajdować się jedynie po drugiej stronie równania. Pewnie "czeski" błąd, jednak czyni to oczywiście wzór fałszywym. Ale czy taki wspominany przez nas mądrala wie o tym, gdy wzorem się posługuje nie znając teoretycznych, czyli akademickich podstaw wymiany ciepła? Nie, nie wie. Żeby stworzyć publikację naukową, referat, czy monografię, trzeba zwyczajnie legitymować się udokumentowanym statusem naukowym i osiągnięciami. Wiedza powstaje w placówkach naukowych. Wiedza powstaje dzięki naukowcom i profesorom. I w końcu, nie będąc w tym środowisku, nie uczestnicząc w konferencjach naukowych, samemu nie prowadząc badań i nie mając osobistego kontaktu z innymi naukowcami, do najnowszej i prawdziwej wiedzy dostępu się nie ma.
Co do profesorów. Jeśli ktoś twierdzi, że to nie są ludzie, którym znacznie bliżej do autorytetu niż jakiemuś samozwańczemu guru, to znaczy że nie ma o temacie pojęcia. Dobrą lekcją byłby dla takiego osobnika udział w kilku konferencjach naukowych. Wtedy przekonałby się, że do pięt im nie dorasta nie tylko inteligencją, erudycją, klasą i wiedzą z danej dziedziny, ale również kulturą osobistą i zwyczajnie ogładą, bo tacy ludzie pewnych argumentów by przekonać do swoich racji po prostu nigdy by nie podnieśli. Jeszcze jedno. Studentem i absolwentem można zostać z przypadku, nie legitymując się ani specjalnymi osiągami intelektualnymi, ani pracowitością, ani w końcu wiedzą. Papierek więc w tym przypadku może znaczyć bardzo niewiele. Ale już profesorem zostaje się nie z przypadku i szeregi te tworzą jedynie ci najlepsi niegdyś studenci, którzy ani żadnych problemów z samymi studiami nie mieli, jak również inteligencją kładą na łopatki tych wszystkich prześmiewczych cwaniaków. I ktoś taki właśnie jest najbliższy „autorytetu” w danej dziedzinie.
Kolega może ci nie powie, ale powiem ja, gdyż wykładowcą jestem. Otóż właśnie pracownik naukowy często nie zdaje sobie z tego sprawy, bo nie leży to w zakresie jego kompetencji, nie ma takich zapisów. Ba, bywa nawet tak, że pracownik naukowy obsługuje na laboratoriach urządzenia, których według prawa nie może obsługiwać, a zaangażowany powinien do tego zostać człowiek z odpowiednimi uprawnieniami. W uczelniach tego typu zagadnienia są często kompletnie nieuregulowane, a nawet jeśli zdarza się, że jest inaczej, to i tak nie ma narzędzi kontrolujących. Do prowadzenia laboratoriów powinien być każdorazowo oddelegowany tzw. pracownik techniczny, które tego ma pilnować. To, że często tak nie jest to już inna sprawa i zwyczajnie może się skończyć konsekwencjami formalnymi. Wszyscy się tym nie przejmują, dopóki coś złego się nie stanie. A gdy się stanie, to jest niestety już za późno na przestrzeganie przepisów.
Zamordysta, albo i gorzej. Jest tak niemal zawsze, gdy wykładowca wymaga, a nie gdy rozdaje pozytywne oceny i przez to nieukom zdać jest ciężko,. Oczywiście większości studentów to się nie podoba, bo oni nie przyszli do murów uczelni po wiedzę, tylko po papierek. Ale są tacy, którzy właśnie to cenią. Cenią że przekazuje się im wiedzę i co więcej nawet czasem są zainteresowani poza ramowymi zagadnieniami (miałem studenta, który poprosił, abym wskazywał mu terminy publikacji moich artykułów w czasopismach naukowych, gdyż pewnym tematem się interesował, a owe zagadnienie szerzej w Polsce opisywało jak się okazało na ówczesny czas bardzo niewielu). A co do tego, czy uczelnia powinna ingerować w coś więcej niż stan wiedzy młodego człowieka. Otóż panowie nie tylko powinna, ale jest do tego formalnie wręcz zobligowana Ustawą o Szkolnictwie Wyższym, która mówi że placówka powinna nie tylko kształcić, ale i wychowywać. A wychowywanie na pewno nie polega na pozwalaniu na oszustwa na egzaminach, rozdawnictwie ocen, czy tolerowaniu chamstwa i braku kultury osobistej w murach uczelni.
Oczywiście, że miałem. A jak się wtedy zachowuję? Naturalnie na to nie przystaję, bo jestem – że tak górnolotnie przywalę – człowiekiem honoru:). Oczywiście wiąże się to z tym, że często nie jestem angażowany do różnorakich prac badawczych i grantów, czyli zwyczajnie odcinany jestem od kasy. Ale każdy ma swoją hierarchię wartości i swoje poczucie przyzwoitości.
I kupujących kable sieciowe po 5000zł za dwa metry
Kubik87 polemika z Pogromca mitow jest kompletnie bezcelowa. Ja podobnie jak inni temat zamknąłem. Ty też odpuść, oszczędzisz sobie nerwów a i unikniecie może wzajemnych wyzwisk, jak to miało miejsce, gdy PM w tak podły dla ciebie jak wspomniałeś sposób napisał o obozach śmierci. Poza tym, jest takie przysłowie, które mówi, że mądry głupiemu ustępuje, a w polemice zostaliście tylko wy dwaj. Dajcie sobie oboje spokój, każdy zostanie przy swoich racjach, nie będzie trzeba się denerwować i może zaczniemy gadać o czymś innym.
Co do profesorów. Jeśli ktoś twierdzi, że to nie są ludzie, którym znacznie bliżej do autorytetu niż jakiemuś samozwańczemu guru, to znaczy że nie ma o temacie pojęcia. Dobrą lekcją byłby dla takiego osobnika udział w kilku konferencjach naukowych. Wtedy przekonałby się, że do pięt im nie dorasta nie tylko inteligencją, erudycją, klasą i wiedzą z danej dziedziny, ale również kulturą osobistą i zwyczajnie ogładą, bo tacy ludzie pewnych argumentów by przekonać do swoich racji po prostu nigdy by nie podnieśli. Jeszcze jedno. Studentem i absolwentem można zostać z przypadku, nie legitymując się ani specjalnymi osiągami intelektualnymi, ani pracowitością, ani w końcu wiedzą. Papierek więc w tym przypadku może znaczyć bardzo niewiele. Ale już profesorem zostaje się nie z przypadku i szeregi te tworzą jedynie ci najlepsi niegdyś studenci, którzy ani żadnych problemów z samymi studiami nie mieli, jak również inteligencją kładą na łopatki tych wszystkich prześmiewczych cwaniaków. I ktoś taki właśnie jest najbliższy „autorytetu” w danej dziedzinie.
Zamieszczone przez Kubik87
Zobacz posta
Zamieszczone przez LuSzTi
Zobacz posta
Zamieszczone przez Kubik87
Zobacz posta
Zamieszczone przez Yoshi_80
Zobacz posta

Kubik87 polemika z Pogromca mitow jest kompletnie bezcelowa. Ja podobnie jak inni temat zamknąłem. Ty też odpuść, oszczędzisz sobie nerwów a i unikniecie może wzajemnych wyzwisk, jak to miało miejsce, gdy PM w tak podły dla ciebie jak wspomniałeś sposób napisał o obozach śmierci. Poza tym, jest takie przysłowie, które mówi, że mądry głupiemu ustępuje, a w polemice zostaliście tylko wy dwaj. Dajcie sobie oboje spokój, każdy zostanie przy swoich racjach, nie będzie trzeba się denerwować i może zaczniemy gadać o czymś innym.
Skomentuj