Jasiu strasznie przeklinał, praktycznie każde zdanie zaczynał od soczystej łaciny. Pewnego dnia na lekcje przyszła dyrektorka z wizytacją, no i mówi:
-drogie dzieci, będę Was prosiła abyście powiedzieli coś na daną literkę.
No i zaczęła kolejno.
-Kasiu, powiedz coś na literkę A
-Arbuz
-Marku powiedz coś na literkę B
-Bałwanek
No i tak raz za razem aż w końcu doszła do Jasia
-Jasiu, powiedz mi coś na literkę K
Wychowawczyni pobladła wiedząc co się zaraz stanie
-Kkkkk....rasnal. Ale z o taaakim kvta$em :)
No ba! Rzucałem to ja kiedyś wyczynowo oszczepem, w rękawicach to się okładaliśmy z trenerem i kolegami po gębach w okresach roztrenowania, ale rzucić taką pewnie też potrafię nieźle :)
---------- Post dodany o 15:38 ---------- Poprzedni post o 15:34 ----------
"Bo jeden się nad tym pochyli, a ktoś inny bezmyślnie zerżnie". Niefortunne słowa obecnie mojego znajomego z pracy, a wcześniej wykładowcy, prof. zw. dr hab. inż K.R., przy omawianiu wyników jednego kolokwium. Pięknie to ujął. Profesor, to jednak profesor :razz:
Nie jest łatwo sformatować 55000 tysięcy znaków w tym edytorze, więc trochę to potrwa :). Samo czytanie zajmuje z pół godziny.
A ta burza. Oj obawiam się że będzie...
Dyskusja na temat religii - takiej czy innej - traci sens w momencie, gdy dyskutanci stają po skrajnie przeciwnych biegunach i chcą siebie nawzajem przekonywać do swoich racji. Bardzo łatwo wtedy o skrajnie głupie argumenty i demagogię - i to z obu stron. Dyskusja dwóch osób na temat tego, czy Bóg (taki czy inny) istnieje czy nie, czy wierzyć, że istnieje, czy nie wierzyć, że istnieje, czy wreszcie wierzyć, że nie istnieje, przekonywanie siebie nawzajem, że jest, lub że go nie ma, jest już "u swoich podstaw bezpodstawna". Przecież samo stwierdzenie "wierzę" całkowicie eliminuje nam konieczność posiadania dowodów na istnienie tego, w co się wierzy. Mieć dowody na coś, a wierzyć w coś to moim zdaniem dwie różne sprawy. Choć utarł się pogląd, że ateista to człowiek bardziej wyluzowany, weselszy i trzeźwiej patrzący na świat, jednak uważam, że może on być tak samo nietolerancyjny jak dewota z klapkami na oczach, zapatrzony w swojego kapłana, bóstwo, diabła, matkę naturę czy kamień. Czym różni się ateista twierdzący, że "katol" jest głupi bo wierzy w coś, czego nie ma, od tegoż "katola", który wmawia ateiście, że pójdzie do piekła? Kolejna sprawa to taka, że owi ateiści w swojej misji leczenia świata skupiają się głównie na "katolach" i ich krytyce - nie słyszałem jeszcze, żeby od ateisty po dupie obrywał jakiś buddysta, arab, żyd... Może wynika to z faktu, że katolicy to jednak najliczniejsza grupa wyznaniowa w Polsce - ufam, że jest to główny powód.
Kolejna sprawa to ocena czegoś takiego jak religia/wiara (chrześcijańska, muzułmańska, buddyjska, judaistyczna etc...) na podstawie zachowań ludzi, którzy się do tej wiary "przyznają", co w tych przypadkach prowadzi w prostej linii do ekstremalnych wręcz uogólnień. Babcia w berecie, okładająca torebką dziennikarza tevałenu to jednak nie jest "wiara chrześcijańska w czystej formie". Ksiądz ma dziecko - wszystkie katole złe, imam kazał zabijać - wszystkie araby złe itd... Może zacznijmy w końcu dostrzegać ludzi, a nie patrzeć na nich przez pryzmat chujowych jednostek, które głośno krzyczą i przy okazji przyznają się do takiej czy inne wiary, poglądów, upodobań seksualnych?
Ja oczywiście również nie jestem tutaj zupełnie "czysty", bo obok niektórych zjawisk nie potrafię przejść obojętnie i niektóre działają mi na nerwy - ale staram się to hamować w miarę swoich możliwości i umiejętności owego hamowania się. Walczę z tym i w ostatnich miesiącach zaczynam dostrzegać lekki progres. Oczywiście zachowanie to wynika nie z faktu ogólnie przyjętej poprawności politycznej tylko z czystej niechęci do nurtów i trendów. Mnie po prostu denerwują pewne zjawiska, których istnieniu ciężko zaprzeczyć - a które faworyzują jedną tylko ze stron. Dlaczego np w momencie wpisania w góglu słowa "żyd" przeglądarka przestaje cokolwiek podpowiadać, natomiast po wpisaniu słowa "papież" na którymś tam miejscu pojawia się "gwałcił dzieci"? Cokolwiek by nie sądzić o żydach i cokolwiek by nie sądzić o papieżu - sory, albo Panie Góglu podpowiadamy wszystko albo nic nie podpowiadamy. Racjonalny, piszesz, że katole to najbardziej obrażalska "grupa społeczna" w Polsce, która sądzi się za najmniejsze objawy krytyki czy negacji - no nie wiem, ja to widzę trochę inaczej. "Świętych krów" dopatrywałbym się jednak w innych środowiskach. Mnie również przytłacza ogrom tragedii, jaka spotkała żydów w czasie II Wojny, jeśli jest ktoś, kto to neguje, to polecam wizytę w Muzeum Auschwitz - zmiana nastawienia murowana, bo obok tego nie da się przejść obojętnie... ale, tak jak napisał Yoshi, nie uważam, że wszyscy do końca świata mają przepraszać Naród Żydowski za to, co ich spotkało - ja nigdy w żadnego Żyda nie rzuciłbym kamieniem, w ogóle w żadnego człowieka (jestem zadeklarowanym pacyfistą i brzydzę się jakimikolwiek objawami agresji wobec drugiego człowieka) więc nie wiem dlaczego mam się za tą II Wojnę czuć ciągle winny? Owszem, czuję się winny bo jestem człowiekiem i wstyd mi za ludzi, za to, że byli w stanie wyrządzić taką krzywdę innym ludziom... ale w Oświęcimiu ginęli żydzi, chrześcijanie, Polacy, cyganie, homoseksualiści, ludzie upośledzenie fizycznie lub psychicznie... Może lepiej stwierdzić fakt jakim jest to, że GINĘLI TAM LUDZIE i na tym fakcie się skupić? Yoshi wspomniał np o Rosjanach, którzy w II Wojnie polegli w przerażającej liczbie 20 milionów - kto ich za to przeprosił? Nikt! Mało kto o nich pamięta, wielu nawet o nich nie słyszało albo nie chce słyszeć. Owszem, dali nam w dupę w czasie historycznych zamieszek i wojen ale to nie wpływa na moją ocenę ogromnej tragedii, jaka spotkała również i ten naród w czasie ostatniej Wojny Światowej. Ja nie wiem czy takie przepraszanie i kłanianie się jednym tylko "opcjom" jest dobrym wyjściem z sytuacji - wyjściem, które do czegokolwiek prowadzi. Jesteśmy już następnym pokoleniem, my nie zabijaliśmy.
Swego czasu wielkie larmo podniosło się po publikacji książek Grossa - i moim zdaniem jest to larmo słuszne. Nie dlatego, że neguję wydarzenia jakie on opisuje ale dlatego, że przez te właśnie wydarzenia uogólnia się pewien pogląd do całego społeczeństwa polskiego. To, że Franek, Kazek i Czesiek dopuścili się jakiejś zbrodni nie znaczy, że są za nią odpowiedzialni wszyscy Polacy. Owszem, czuję swego rodzaju wstyd... ale nie byłem świadkiem tamtych wydarzeń i ciężko mi jednoznacznie ocenić co kierowało tymi ludźmi. Nie bronię nikogo, ale załóżmy sytuację, że dostajesz wybór - albo wydajesz... Kanadyjczyka (żeby już Żydom dać spokój), albo giniesz Ty, cała Twoja rodzina i sąsiedzi... I co, chojrakujesz i bronisz Kanadyjczyka, bo niczym nie zawinił, a chodzi tylko o to, że się na nim uwzięli za to, że jest Kanadyjczykiem? Łatwo nam wydawać sądy z perspektywy tych 70 lat, mając codziennie zapewnioną kromkę chleba, kawałek kiełbasy i dom ogrzewany gazem, a nasza "wojna" ogranicza się tylko do sprzeczek na forum internetowym... Moja świętej pamięci babcia opowiedziała mi kiedyś historię, jaka miała miejsce podczas Wojny w miejscowości, z której pochodzę (okolice Wadowic). Jej sąsiadka przez kilkanaście miesięcy ukrywała rodzinę żydowską, było to w czasach okupacji niemieckiej. Chyba nie muszę pisać co groziło jej, jej sąsiadom i pewnie połowie wsi. Dlaczego o takich rzeczach się nie mówi, a na piedestały medialne wyciąga się tylko Jedwabne? OK, Żydzi przyznają tytuł Sprawiedliwy wśród narodów świata... Swego czasu pani Maria Fieldorf-Czerska wystosowała list do Gazety Wyborczej, w którym poruszyła pewną sprawę, a która to sprawa (i sam list) pozostała bez odpowiedzi. Wspomniała o niej (sprawie) później, w liście otwartym do dr Aliny Całej: Zorganizujmy wspólnie - Polacy oraz Żydowski Instytut Historyczny - akcję upamiętniania Żydów, którzy z narażeniem życia ratowali Polaków z rąk NKWD-UB i KGB-SB w latach 1939-1989, szczególnie w okresie okrutnej sowieckiej okupacji Kresów oraz w pierwszym dziesięcioleciu po wojnie. Mam nadzieję, że teren niezbędny do sadzenia drzew upamiętniających szlachetne czyny zostanie udostępniony przez odpowiednie władze. Szlachetność i odwaga ludzka winny być zauważone i nagrodzone nie tylko przez Izrael, ale i przez Polskę. Pani jako Żydówka z polskim obywatelstwem na pewno to rozumie.
I co? Ponownie bez odpowiedzi. Mówmy albo o wszystkim, albo zapomnijmy o całej przeszłości i zacznijmy wszystko od nowa, z czystymi kontami?
"Dowcipy" o żydach i CKM'ie są nie tyle niesmaczne co na wskroś prymitywne - ale kawał o żydzie, skupiający się na jego "smykałce do interesów" wcale taki prymitywny już być nie musi. Dlatego wspomniałem wcześniej o tym, że skoro mamy wolność słowa to piszmy sobie tutaj dowcipy o czymkolwiek chcemy - pod warunkiem, że będą właśnie śmieszne. Miejmy cały czas na uwadze to, że "śmieszny" i "prymitywny" jednak nie idą ze sobą w parze - często zajmują wręcz przeciwne sobie bieguny. Nawet jeśli w jakichś kręgach kawały o CKM'ie mogą się wydawać śmieszne (różni ludzie mają różne podejście) to po wcześniej wspomnianej wizycie w Auschwitz to podejście może ulec całkowitej przemianie. Przyznam, że z jednej strony jestem bardzo tolerancyjny co do satyry, ale z drugiej strony nie potrafię się śmiać z pewnych rzeczy...
Nie bronię nikogo, ale załóżmy sytuację, że dostajesz wybór - albo wydajesz... Kanadyjczyka (żeby już Żydom dać spokój), albo giniesz Ty, cała Twoja rodzina i sąsiedzi...
Jak na filmie Bękarty Wojny , pierwszy rozdział, gdy pewien Faracuz podczas odwiedzin gestapo nie wytrzymuje tej presji i wydaje żydów. Polecam.
Przecież samo stwierdzenie "wierzę" całkowicie eliminuje nam konieczność posiadania dowodów na istnienie tego, w co się wierzy. Mieć dowody na coś, a wierzyć w coś to moim zdaniem dwie różne sprawy.
Nooo właśnie, i dlatego to mi się wydaję z goła nie racjonalne Ja sobie tłumacze to w ten sposób-staje dzisiaj przed zgromadzeniem i mówię "ludzie, dostałem objawienia, ta oto żarówka Was zbawi, a jak nie będziecie do niej wznosić modłów to zginiecie w ogniach piekielnych'. Bez obrazy dla katolików, ale wiara w "coś tam" jest dla mnie równie sensowna jak to co wyżej opisałem w tej, no trochę hiperboli. Średnio raz na dwa lata mam okazje być w kościele z jakiegoś powodu (bo w pewnych sytuacjach wypada) i to co tam się dzieje to już nawet nie jest śmieszne (bo jak byłem młodszy to miałem ubaw). Gdy się z boku spojrzy na cały ceremoniał to zwyczajnie szczęka opada, to jak Ci ludzie często bezmyślnie wykonują gesty, wymawiają formułki, składają przyrzeczenia, szok szok szok. Dlatego wole nie mieć z tym nic wspólnego.
Też coś niecoś skrobnę chociaż nie specjalnie lubię się dzielić swoimi przemyśleniami na „ten” temat.
Prawdy objawione ravena: (Zaraz zapłonę na stosie.)
Wydaje mi się, że każdy człowiek który rozejrzy się trochę dookoła zobaczy że jesteśmy tutaj sami, nie zostaliśmy wybrani, nie jesteśmy wyjątkowi, nikt nad nami nie czuwa, nie różnimy się niczym od miliardów żyjątek zamieszkujących naszą planetę i nie czeka na nas żadne niebo, piekło a jedyne dziewice jakie na nas czekają to te ziemskie :)
Nie rozumiem koncepcji wiary, nie jest mi ona potrzebna do szczęścia, pogodziłem się z faktem, że żyć wiecznie nie będę. Potrafię znaleźć sens sowiego istnienie bez obietnicy wiecznego życia. Nie boję się czekającej na mnie otchłani, pustki, nicości mimo że nie jestem w stanie sobie jej wyobrazić.
Moje możliwości poznania są ograniczone, nigdy nie uda mi się w pełni zrozumieć otaczającego mnie świata, nie uzyskam odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań. Akceptuje ten fakt.
Mimo to nigdy nie przeszastane jej szukać. Nie wybiorę jednak drogi na skróty.
Jedynie nauka może zbliżyć mnie do poznania odpowiedzi.
Nasze życie to tylko ziarnko pisaku na bezkresnej pustyni czasu. Kiedyś wszyscy przestaniemy istnieć i nikt i nic tego nie zauważy. Nikt i nic tego nie zmieni. Naszym stwórcą i Bogiem jest ślepy los, przypadek. To dzięki niemu żyjemy, istniejemy i to on nas unicestwi.
Fakt że posiadamy nieco większy mózg od żyjątek z którymi przyszło nam dzielić tą planetę nie czyni nas jeszcze wyjątkowymi. Nie ma w nas żadnego boskiego pierwiastka. Jesteśmy tylko nieco mądrzejszymi małpkami . Kolejnym eksperymentem ewolucji. Rodzimy się tak samo jak te zwierzaki, cierpimy tak samo jak one, tak samo jak one chcemy żyć i tak samo umrzemy.
Żadna religia ani wiara tego nie zimni. Żaden wykreowany przez nas Bóg. Nie próbujmy oszukać samych siebie. Dla każdego przyjdzie taki moment że zrozumie tą prostą regułę – wszystko ma swój początek i koniec. Mamy ograniczony czas więc im wcześniej ten moment przyjdzie i im szybciej się z tym pogodzimy tym lepiej. Bez tego nigdy nie będziemy wolni.
Też coś niecoś skrobnę chociaż nie specjalnie lubię się dzielić swoimi przemyśleniami na „ten” temat.
Prawdy objawione ravena: (Zaraz zapłonę na stosie.)
Wydaje mi się, że każdy człowiek który rozejrzy się trochę dookoła zobaczy że jesteśmy tutaj sami, nie zostaliśmy wybrani, nie jesteśmy wyjątkowi, nikt nad nami nie czuwa, nie różnimy się niczym od miliardów żyjątek zamieszkujących naszą planetę i nie czeka na nas żadne niebo, piekło a jedyne dziewice jakie na nas czekają to te ziemskie :)
Nie rozumiem koncepcji wiary, nie jest mi ona potrzebna do szczęścia, pogodziłem się z faktem, że żyć wiecznie nie będę. Potrafię znaleźć sens sowiego istnienie bez obietnicy wiecznego życia. Nie boję się czekającej na mnie otchłani, pustki, nicości mimo że nie jestem w stanie sobie jej wyobrazić.
Moje możliwości poznania są ograniczone, nigdy nie uda mi się w pełni zrozumieć otaczającego mnie świata, nie uzyskam odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań. Akceptuje ten fakt.
Mimo to nigdy nie przeszastane jej szukać. Nie wybiorę jednak drogi na skróty.
Jedynie nauka może zbliżyć mnie do poznania odpowiedzi.
Nasze życie to tylko ziarnko pisaku na bezkresnej pustyni czasu. Kiedyś wszyscy przestaniemy istnieć i nikt i nic tego nie zauważy. Nikt i nic tego nie zmieni. Naszym stwórcą i Bogiem jest ślepy los, przypadek. To dzięki niemu żyjemy, istniejemy i to on nas unicestwi.
Fakt że posiadamy nieco większy mózg od żyjątek z którymi przyszło nam dzielić tą planetę nie czyni nas jeszcze wyjątkowymi. Nie ma w nas żadnego boskiego pierwiastka. Jesteśmy tylko nieco mądrzejszymi małpkami . Kolejnym eksperymentem ewolucji. Rodzimy się tak samo jak te zwierzaki, cierpimy tak samo jak one, tak samo jak one chcemy żyć i tak samo umrzemy.
Żadna religia ani wiara tego nie zimni. Żaden wykreowany przez nas Bóg. Nie próbujmy oszukać samych siebie. Dla każdego przyjdzie taki moment że zrozumie tą prostą regułę – wszystko ma swój początek i koniec. Mamy ograniczony czas więc im wcześniej ten moment przyjdzie i im szybciej się z tym pogodzimy tym lepiej. Bez tego nigdy nie będziemy wolni.
Czy to na pewno jest prawda?Chyba tylko Tobie i Tobie podobnym tak się wydaje.Jeśli Boga nie ma ,jak twierdzą ateiści i ich zwolennicy ,to zadam Im jednio pytanie-skąd się wzięło życie (w jakiejkolwiek postaci) na Ziemi?I proszę mi nie opowiadać historyjek typu"Przybyło z otchłań kosmosu",bo z koleji ja w to nie uwierzę.
Czy to na pewno jest prawda?Chyba tylko Tobie i Tobie podobnym tak się wydaje.Jeśli Boga nie ma ,jak twierdzą ateiści i ich zwolennicy ,to zadam Im jednio pytanie-skąd się wzięło życie (w jakiejkolwiek postaci) na Ziemi?I proszę mi nie opowiadać historyjek typu"Przybyło z otchłań kosmosu",bo z koleji ja w to nie uwierzę.
Również teorie co by powstało z jakiejś "zupy" wydają się równie naciągane.
Czy to na pewno jest prawda?Chyba tylko Tobie i Tobie podobnym tak się wydaje.Jeśli Boga nie ma ,jak twierdzą ateiści i ich zwolennicy ,to zadam Im jednio pytanie-skąd się wzięło życie (w jakiejkolwiek postaci) na Ziemi?I proszę mi nie opowiadać historyjek typu"Przybyło z otchłań kosmosu",bo z koleji ja w to nie uwierzę.
Proszę przeczytaj na spokojnie bez emocji jeszcze raz mój tekst. Zajdziesz tam odp. na swoje pytanie.
Moje możliwości poznania są ograniczone, nigdy nie uda mi się w pełni zrozumieć otaczającego mnie świata, nie uzyskam odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań. Akceptuje ten fakt.
Ależ Panowie, właśnie nie chodzi o to, żeby się przegadywać kto ma rację a kto się myli. Jedni widzą tylko naukę i naukowe dowody, inni wierzą w coś bardziej lub mniej wyimaginowanego, co dla nich samych wyimaginowane nie jest. Nie można jednoznacznie określić kto ma rację a kto jej nie ma. Zarówno po jednej jak i po drugiej stronie są ludzie "spoko", ale jest również sporo "kulfonów" którzy za cel obrali sobie krytykę, wyśmiewanie, szydzenie z "tych drugich" lub wysyłanie ich do piekła. Wśród moich znajomych jest sporo ateistów, jeszcze więcej chrześcijan (w przeróżnych "opcjach"), kilku żydów i nie wiem kto jeszcze - wszyscy z nich są świetnymi ludźmi - ale nie dlatego, że wierzą w coś lub nie - po prostu są to ludzie, z którymi da się pogadać na każdy temat bez wchodzenia w bezsensowne, do niczego nie prowadzące kłótnie.
No właśnie w wiki same bajki piszą(jak dla mie).Temat faktycznie nie ma zbytniego sensu .Niech ,każdy wierzy w co komu pasuje ,nawet w kuchenne kresło.Mnie osobiście to nie przeszkadza,bule było bez złosliwości i docinków z jednej czy drugiej stony.Szanujmy sie jako ludzie i bądźmy dla siebie tolerancyjni.Pokój.
Jeśli Boga nie ma ,jak twierdzą ateiści i ich zwolennicy ,to zadam Im jednio pytanie-skąd się wzięło życie (w jakiejkolwiek postaci) na Ziemi?
Więcej jest dowodów na to że nie od Boga, a ani jednego na to że od niego. To że ktoś twierdzi że bóg istniej to znaczy tylko i wyłącznie że wierzy w niego. To że cały świat i wszyscy ludzie na nim (co do jednego) wierzyli by w Boga to też nie musi znaczyć że on istnieje. To że przylecieli by ufoludki z kosmosu i powiedzieli ludzie wierzcie w boga bo on naprawdę istnieje to też nie znaczy że on naprawdę istnieje....
Widzę że muszę strzelić jeszcze jeden tekst dla wyjaśnienie:
To moje poglądy. Powstały na postawie obserwacji otaczającego mnie świata przez czas mojego krótkiego żywota, moim małym rozumkiem.
Nie wiem na ile są słuszne prawdziwe itd. wydają mi się racjonalne.
Nie dziele ludzi na wierzących czy nie. Na żydów i gejów. Na chrześcijan czy muzułmanów. Na białych i czarnych. Nie dziele ludzi na lepszych i gorszych.
Nie jesteśmy jednak tacy sami o tym trzeba pamiętać, to jednak nie znaczy że inny - wierzący czy też nie - znaczy gorszy czy lepszy.
Różni nas nie tylko wygląd ale i inteligencja a za nią idzie wiedza.
Dlatego:
Nie każdy jest wstanie wszytko zrozumieć. Ja mimo że byłem świetny z biologii w podstawówce i miałem 6 to jednak tak się złożyło że na tym etapie się zatrzymałem i nie jestem w stanie w pełni zrozumieć tego co pisze w podlinkowanym tekście. Gdy by nawet istniała odp. na postawione tu pytanie pewnie nie był bym wstanie w pełni tego pojąć. To nie znaczy że jestem gorszy. Nie znaczy też że nie było by człowieka który był by wstanie to pojąć i zrozumieć. Jak idę do lekarza to z nim nie dyskutuje on wie więcej niż ja. To nie znaczy też że jest nieomylny.
Kopletnie nie rozumiem takiej postawy. Ja przyznaję się otwarcie bez owijam w bawełnę. NIE WIEM ! I z tego co się orientuje na ziemi nie chodzi człowiek który w pełni jest w stanie odp na to pytanie. To nie znaczy że nie ma na nie odpowiedzi !
Tego typu gadanie to zwykła, najzwyklejsza ignorancja.
Nie każdy jest wstanie wszytko zrozumieć. Ja mimo że byłem świetny z biologii w podstawówce i miałem 6 to jednak tak się złożyło że na tym etapie się zatrzymałem i nie jestem w stanie w pełni zrozumieć tego co pisze w podlinkowanym tekście. Gdy by nawet istniała odp. na postawione tu pytanie pewnie nie był bym wstanie w pełni tego pojąć. To nie znaczy że jestem gorszy. Nie znaczy też że nie było by człowieka który był by wstanie to pojąć i zrozumieć. Jak idę do lekarza to z nim nie dyskutuje on wie więcej niż ja. To nie znaczy też że jest nieomylny.
Jasne. Ludzki umysł w stosunku do tego co nas otacza jest beznadziejnie kiepski. Ciężko nam objąć jego miarą objętość np. morza. Idąc dalej ciężko nam sobie wyobrazić jak małe jest morze w stosunku do ziemi. Ziemia jest niewyobrażalnie mała do układu słonecznego, a on do galaktyki, grup galaktyk, gromad galaktyk, aż w końcu do wszechświata. Nasza intuicja nie obejmuje tego że istnieje materia której łyżeczka od herbaty waży parę miliardów ton, a jest to zjawisko całkowicie normalne i powszechne w kosmosie (tzw. gwiazdy neutronowe). Więc samo to że jakoś potrafimy sobie wyjaśnić fakt istnienia tak skomplikowanego układu jakim jest żywe stworzenie jest bardzo dużym osiągnięciem. Mam nadzieje że dożyje chwili kiedy ktoś powie "teraz wiemy jak to naprawdę się stało", a jest to w moim mniemaniu tylko kwestia czasu. Bo pójście na łatwiznę i przypisanie tego wszystkiego "sile wyższej" nie jest rozwiązaniem problemu a jedynie jego wygodnym ominięciem.
Skomentuj